KĄCIK PORAD

Witaj szkoło!

Koniec przedszkola dla grupy najstarszej zbliża się nieubłaganie. Dla najstarszych dzieci będą to szczególne wakacje, bo krążą wokół przygotowań do pierwszej klasy. Już wkrótce wrzesień zapoczątkuje nowy etap w ich życiu – z przedszkolaków staną się pierwszoklasistami. To duża zmiana w życiu dziecka, ale i całej rodziny. Jak się do niej przygotować?

Jak pomóc dziecku przygotować się do rozpoczęcia szkoły?

  1. Zapytaj swoją pociechę, jak się czuje, gdy myśli o szkole

Przygotowanie dziecka do szkoły to przede wszystkim otwarta rozmowa. Zapytaj dziecko, jak się czuje na myśl, że już za chwilę z przedszkolaka stanie się uczniem. Jak wyobraża sobie szkołę i spędzany w niej czas. Słuchaj otwarcie i nie krytykuj tego, co mówi. Spokojnie tłumacz wszystko, czego nie rozumie i odpowiadaj na pytania. Jego obawy może budzić wszystko: nowi koledzy, nowy budynek, brak ulubionej pani, czy przedmioty szkolne. Oswajaj dziecko z każdym aspektem zmiany.

  1. Nie strasz dziecka szkołą i nadmiarem obowiązków

Staraj się opowiadać o szkole w pozytywnym tonie. Nie strasz dziecka nadmiarem obowiązków, czy brakiem czasu na zabawę. Unikaj stwierdzeń: „Zobaczysz, jak pójdziesz do szkoły to…” – to może wywoływać w nim ogromny lęk. Tak, pierwsza klasa to duży przeskok, ale pamiętaj, że Twoja pociecha to wciąż dziecko, które potrzebuje spędzać czas na zabawie. Szkoła nie może kojarzyć mu się z przykrym obowiązkiem, który odbiera wszystko, co do tej pory sprawiało mu radość.

  1. Pierwsza klasa to dla dziecka duży krok w dorosłość – poćwiczcie samodzielność

Wraz z rozpoczęciem pierwszej klasy na dziecko spadnie dużo obowiązków i odpowiedzialność za ich realizację. Już nie będzie pani przedszkolanki, która zawiąże buty i zapnie kurtkę. Jeśli Twoja pociecha ma problemy z pewnymi czynnościami, poćwiczcie je wspólnie w domu. Pozwól dziecku podejmować decyzje dotyczące tego, co ubierze, niech samo przygotowuje sobie ubrania poprzedniego dnia wieczorem. Wymagaj, aby samo sprzątało zabawki, zbierało rzeczy z podwórka po skończonej zabawie, czy wykształciło w sobie nawyk mycia rąk po graniu w piłkę.

  1. Ustalcie wspólnie nowy zakres obowiązków i rytm dnia

Pobudka o stałej, może innej niż dotychczas porze, pakowanie tornistra, robienie zadania domowego – od 1 września wiele zmieni się w domowej porannej rutynie, ale i w planie całego dnia. Popracujcie wspólnie z dzieckiem nad harmonogramem waszych działań. Kiedy jest czas na naukę, kiedy na zabawę, a kiedy na obowiązki domowe. Wytłumacz dziecku, jakie nowe obowiązki wiążą się z rozpoczęciem szkoły: odrabianie lekcji, pakowanie tornistra, pilnowanie, żeby mieć czysty strój na wf

  1. Skompletujcie razem wyprawkę do pierwszej klasy

Przygotowania do szkoły powinny być przyjemnością. Wybierz się z dzieckiem na zakupy i wspólnie wybierzcie plecak, zeszyty, czy tenisówki i strój na w-f. Pamiętaj, że to dziecko będzie z nich korzystało, więc jemu mają się podobać – Ty zadbaj o ich funkcjonalność i upewnij się, że nie będą szkodzić (np. źle wyprofilowany tornister dla pierwszaka).

  1. Opowiedz dziecku kilka historii z czasów szkolnych, pokaż zdjęcia

Staraj się pokazywać dziecku pozytywny obraz szkoły. Opowiedz mu historie z Twoich pierwszych dni w szkole, opisz, jak nawiązywałaś przyjaźnie. Może niektóre z nich przetrwały do dziś? Pokaż dziecku zdjęcia na przykład z Twoich wycieczek szkolnych.

  1. Zorganizujcie w domu przestrzeń do nauki

Zanim dziecko pójdzie do szkoły, przygotujcie mu w domu odpowiedni kącik do nauki. Niech znajdzie się tam odpowiednio ustawione biurko, wygodne krzesło, miejsce na przybory szkole. Jeśli nie ma swojego pokoju, ani biurka, dobrze, żeby w okolicach stołu, przy którym będzie odrabiało lekcje, miało swoją półkę z przyborami i książkami. Pozwól dziecku brać udział w tych przygotowaniach – to wzmocni jego poczucie odpowiedzialności.

  1. Idź z dzieckiem na rozpoczęcie roku szkolnego

Pierwszy dzień września w pierwszej klasie to szalenie emocjonujące wydarzenie dla Twojej pociechy. Weź wolne i towarzysz dziecku tego dnia na rozpoczęciu roku szkolnego. Idźcie razem do szkoły na apel, później do klasy, gdy pozna swoją nową panią wychowawczynię. Nie narzucaj mu się, jeśli szybko Cię porzuci na rzecz nowych koleżanek i kolegów, ale obserwuj z boku i bądź w zasięgu wzroku. Niech wie, że bez względu na sytuację ma w Tobie wsparcie.

Podsumowanie

Rozpoczęcie szkoły to wielkie wydarzenie dla całej rodziny i niesamowicie ekscytujący moment dla pierwszoklasisty. Choć wiąże się z nim wiele niewiadomych, a nasze dziecko może mieć różne obawy z rozpoczęciem nauki w szkole, warto wspólnie się do tego przygotować i sprawić, żeby pierwsza klasa stała się super przygodą ;).

Nie da się sensownie rozmawiać o metodach zwalczania stresu bez poszukania jego przyczyn. Niby wszyscy wiedzą, że żyjemy w szybkim tempie, że dzieci spędzają o wiele mniej czasu na świeżym powietrzu, a więcej przed ekranami. To wszystko oczywiście przyczynia się do pojawienia się stresu.

Najczęstsze przyczyny dziecięcego stresu

            Ogromny nacisk na wiedzę encyklopedyczną, zamiast rozwijania umiejętności społecznych, jest jedną z podstawowych przyczyn dziecięcego stresu. Oczywiście większość przedszkolaków prędzej czy później nauczy się „wszystkich szkolnych spraw”, np. liczenia, pisania, czytania. Jednak co im po tym, że świetnie będą liczyć, jeśli nie będą potrafiły nawiązać prawidłowej relacji rówieśnikami? Co po umiejętności czytania książek, kiedy większość czasu w domu spędza się przed ekranem? Brak wiedzy i ćwiczeń ( mam na myśli swobodną zabawę), podczas których dziecko ma możliwość sprawdzenia, przetestowania najróżniejszych opcji budowania relacji społecznych, jest czynnikiem wywołującym dziecięcy stres. Im mniejsze te umiejętności, tym większy stres.

            Brak ruchu (zwłaszcza zorganizowanego sportu drużynowego) jest kolejnym czynnikiem wywołującym stres, ponieważ dziecko nie może poznać swoich możliwości i nie ma szans nabrać odporności psychicznej. Zabawy ruchowe są świetnym polem do ćwiczenia umiejętności społecznych, ale też poznawania własnych możliwości, mocnych i słabych stron. Zrozumienia, że wysiłek włożony w jakieś działanie procentuje zdobyciem nowych umiejętności, np. szybciej biegam, lepiej jeżdżę na rowerze. Dzieci siedzące godzinami przed ekranami nie mają takiej szansy. To z kolei prowadzi do słabej odporności psychicznej. Jaka ona ma być, jeśli dziecko nie ma najmniejszej okazji do tego, by czegokolwiek się o sobie dowiedzieć podczas zabaw z innymi dziećmi? Zabawy sportowe to jedna sprawa. Zabawy swobodne to druga. Ich też jest bardzo niewiele w życiu współczesnych dzieci. To powoduje stres z kilku powodów. Jeśli nie ma czasu, możliwości bawić się swobodnie, oznacza to, że dziecko ma czas zorganizowany przez dorosłych. Nawet jeśli są to fantastyczne zajęcia dodatkowe, to jednak wciąż nie jest to swobodna zabawa. Niczym nie da się jej zastąpić. To właśnie w zabawie dziecko ma możliwość zrzucić z siebie wiele emocji powodujących stres i poznać odmienne zachowanie innych dzieci.

            Kolejnym problemem są informacje, z którymi przedszkolaki stykają się każdego dnia. Wiadomości, kompletnie niedostosowane do wieku i możliwości percepcyjnych przedszkolaka. Może się komuś wydawać, że wspólne oglądanie wiadomości, bombardowanie newsami z Internetu, przemoc w grach to po prostu znak czasów. Jednak warto wziąć pod uwagę, że układ nerwowy i ogólnie ludzki mózg nie dostosowują się do zmian cywilizacyjnych w tak szybkim tempie, jak nam się wydaje.

Jak pomóc zestresowanemu dziecku?

  • Ustalenie zasad korzystania z ekranów i nowoczesnych technologii. Telefon nie powinien być dostępną na wyciągnięcie ręki zabawką. Nie musi być umilaczem podczas jazdy samochodem, w kolejce. Warto go zastąpić muzyką, książkami, audiobookami lub nudą.
  • Milczenie (cisza) ma wielką moc kojącą nerwy. Tak samo jak odpowiednie dawki nudy.
  • Odpowiednia ilość snu o wyznaczonej porze to podstawa. Wypoczynek mózgu daje szansę na poradzenie sobie z nadmiarem bodźców w ciągu dnia i stresem. Jednak nie chodzi wyłącznie o odpowiednią liczbę godzin. Chodzi też o ten sam czas zasypiania każdego dnia.
  • Więcej ruchu na świeżym powietrzu. Tam też najlepiej sprawdzą się zabawy swobodne.
  • Dzieci mają wiele obaw, o których często mówią. Warto zachęcać je do stawiania czoła problemom, zamiast uciekania przed nimi.
  • Udział w wiecznym wyścigu generuje u dzieci poczucie, że muszą być najlepsze, muszą zadowolić dorosłych i sprostać ich oczekiwaniom. Tego rodzaju stres trudno zredukować jednym słowem. Niemniej warto informować dzieci, że nie ma ideałów.
  • W wielu przypadkach współczesne dzieci szybko się poddają, irytują, nie podejmują ćwiczeń, żeby nauczyć się nowych umiejętności. Porażki są ogromnym stresem, dlatego ważne jest, by dzieci były otoczone pozytywnymi komunikatami pokazującymi, że początki bywają trudne, ale bez pracy i włożenia wysiłku rzadko udaje się osiągnąć cele lub po prostu czegoś nauczyć.
  • Warto też nauczyć dzieci po prostu relaksować się. Chodzi o zabawy związane ze skupieniem na przyrodzie, z uważnością, ćwiczeniem oddechu. Granie w ulubioną grę na tablecie jest tylko pozornym relaksem dla mózgu i ciała. Owszem, to czynność, która sprawia dziecku przyjemność , ale jednocześnie angażuje mózg. To nie jest relaks, jakiego potrzebuje przedszkolak.

Jeszcze dwadzieścia lat temu za bardzo nikt się nie zastanawiał nad tym, czym jest i jakie niesie skutki dziecięcy stres. Współczesne dzieci maja go pod dostatkiem, choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Nie muszą, są jeszcze dziećmi. Natomiast dorośli- to już inna sprawa. To na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za to, żeby dzieci miały możliwość być dziećmi.

Jak rozmawiać dziećmi o wojnie?

W obliczu ostatnich wydarzeń dotyczących ataku Rosji na Ukrainę, wielu rodzicom nasuwa się pytanie: „Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie?”. – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło – mówi psycholożka dziecięca, Katarzyna Babka z poradni PsychoMedic. Rozmawiamy z nią o tym, jak rodzic może podejmować z dzieckiem temat wojny oraz jak pomóc mu z trudnymi emocjami związanymi z tą sytuacją.

Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: – Rozmowy o wojnie nie opierają się dzisiaj na słuchaniu historii naszych babć i dziadków o tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu. Wojna dzieje się teraz, tuż za granicami naszego kraju.  W rodzicach pojawiają się zatem wątpliwości: mówić o tej sytuacji czy nie mówić?

Katarzyna Babka, psycholog dziecięcy: – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło. Strzępki informacji docierają bowiem do dzieci w każdym momencie dnia: w komunikacji, w radio, w rozmowach. My ich przed tym nie uchronimy. Być może rzeczywiście przekazy o wojnie, tak jak pani powiedziała, zdarzały się w życiu dziecka poprzez historie starszych członków rodziny, ale obraz wojny mógł się pojawiać w życiu dzieci także w znacznie gorszej postaci: w filmach wojennych, być może w grach komputerowych. W takich przypadkach już w ogóle nie mamy kontroli nad tym, jakie wyobrażenia dzieci połączą sobie z informacją o tym, co dzieje się w Ukrainie. Jaki obraz stanie się dla nich wyobrażeniem tego, co dzieje się tuż za naszą granicą. I to, że to my im o tym powiemy, może uchronić je w tym sensie, że przekażemy im tę informację w bezpieczniejszej i mniej zagrażającej formie.

Czy jest jakaś granica wiekowa, do której pod żadnym pozorem nie należy rozpoczynać tego tematu z dzieckiem?

– To jest bardzo indywidualna kwestia. Jeśli mamy wątpliwość, czy dziecko jest odpowiednio dojrzałe do takiej rozmowy, to warto wybadać, co już wie na ten temat. Być może nasz przedszkolak usłyszał, że jest wojna, ale słowo to zna wyłącznie z jakiejś zabawy, a gdy my podejdziemy do tematu na poważnie, z ciężkim kalibrem i naszym dorosłym obrazem wojny, to możemy go po prostu wystraszyć. Dobrze by było zatem najpierw dowiedzieć się, ile dziecko wie i jakie obrazy w jego głowie wiążą się ze słowem „wojna”, jak sobie to wyobraża. To może być punkt wyjścia do takiej rozmowy. Być może starsze dziecko wyobraża sobie wojnę w postaci czołgów na ulicy, a my odniesiemy się do ran i do ofiar, tym samym podsycając jego lęk. Bardzo ważne jest zatem, żeby sprawdzić, z czym podczas takiej rozmowy zastajemy dziecko.

Jak przeprowadzić taką rozmowę z dzieckiem, jeśli na przykład zapyta nas, co dzieje się w Ukrainie?

 

– Warto sprawdzić skąd to pytanie – co już wie, a czego nie jest pewne. Czy ktoś mówił coś na ten temat, czy może widziało jakieś obrazy lub przekazy w telewizji? Należy mówić przede wszystkim prawdę, ale na poziomie konkretów. Nie robić długich wywodów na temat tego, czym jest wojna, bo wtedy łatwiej jest samemu się zagubić w natłoku przekazywanych informacji. Młodszym dzieciom wystarczy informacja np.: „Jeden kraj zaatakował drugi kraj, bo chce zabrać jego kawałek. Inne kraje, w tym Polska, nie zgadzają się na to i na tym polega ta wojna”. Warto bazować na konkretnym przekazie i przejść do tego, co można zrobić, by odzyskać kontrolę nad tą sytuacją: „Chcemy pomóc Ukrainie i w związku z tym są teraz zbiórki odzieży czy innych potrzebnych rzeczy dla ludzi z tych terenów”. Zbyt długi wywód może spowodować, że powiemy coś, co jeszcze dziecku nie jest potrzebne i może je przestraszyć.

Czyli należy mówić wyłącznie o tym, co już się wydarzyło i nie dzielić się z nim możliwymi konsekwencjami tego, co się teraz dzieje? 

– Lepiej tego unikać, ponieważ nie mamy pewności, jak potoczy się ta sytuacja. Po co zatem dokładać dziecku takich kawałków ze swojego lęku? Jeżeli ono jednak się czegoś obawia, to jak najbardziej powinniśmy na to zareagować. I tutaj już w zależności od tego, czego ono się boi – można powiedzieć: „Spokojnie, taki scenariusz nie jest możliwy”, lub „Jest to możliwe, ale gdy tak się stanie, to zareagujemy w taki i taki sposób”, powiedzieć mu, jak rozwiążemy konkretne zagrożenie. 

Wojna to skrajne emocje dotyczące przede wszystkim tych, których ona bezpośrednio dotyka, ale również ludzi, którzy ją obserwują. Jak ważny jest w tej rozmowie z dzieckiem aspekt emocjonalny i pytanie go o jego odczucia związane z wojną?

– Przede wszystkim trzeba uważać na to, żeby nie przesadzać. My, dorośli, jesteśmy przyzwyczajeni do pytań typu: „Jak się z tym czujesz?”, „Jak to odbierasz?”. Dla dzieci nie zawsze jest to takie oczywiste. Lepiej jest reagować na to, co one nam mówią i co wyrażają. Chyba że ewidentnie widzimy, że dziecko coś przeżywa, ale tego nie wyraża. Wtedy warto dopytać, ale nie zalewać go pytaniami. Dziecko na poziomie świadomym może nie wiedzieć, jak czuje się z informacją o wojnie. Może odczuwać coś w ciele, ale niekoniecznie być świadomym, co to oznacza – czy jest to lęk, niepokój, czy utrata poczucia bezpieczeństwa.

Powinniśmy być też ostrożni w tej kwestii i nie zadawać pytań: „Czy odczuwasz lęk?”, „Czy po tym, co usłyszałeś, boisz się?”, które mogą poniekąd zasugerować i wywołać pewne emocje?

-Nie powinniśmy sugerować, ale gdy widzimy, że dana emocja ewidentnie występuje, to możemy powiedzieć: „Widzę, że jesteś przestraszony. Może porozmawiamy o tym?”, „Co cię zaniepokoiło?”. Czyli raczej idźmy w stronę dowiadywania się tego, o czym dziecko już wie i co je tak poruszyło. Warto też zwrócić uwagę na to, co dzieci oglądają, czego słuchają. Jeżeli będziemy stosować się do wskazówek, reagować spokojnie i ze zrozumieniem na emocje dziecka, ale jednocześnie będziemy 24 godziny na dobę oglądali serwis informacyjny w tle i przeglądali co chwilę newsy, wymieniali między sobą uwagi na temat sytuacji, to dziecko będzie zbombardowane tym przekazem, co z pewnością nie pomoże. To, co mówimy o pozostawaniu spokojnym nie będzie się pokrywać z naszym zachowaniem. Dzieci, zwłaszcza w momencie niepewności tym bardziej obserwują i nasłuchują, dlatego lepiej kontrolować kanały, którymi docierają informacje o ataku Rosji na Ukrainę.

Dyskusji pomiędzy dorosłymi na temat tej sytuacji nie podejmować zatem w domu w obecności dziecka?

– Taka dyskusja wiąże się często z gdybaniem na temat tego, co może się wydarzyć, z rozważaniem różnorodnych scenariuszy. I o ile robimy to zazwyczaj w celu obniżenia naszego lęku, choć niekoniecznie tak to działa, o tyle dziecko może usłyszeć coś, z czym trudno mu będzie sobie poradzić. Nie warto zatem roztrząsać tego tematu w obecności dziecka, bo ono nie musi uczestniczyć w tej dyskusji.

– Lepiej jest powiedzieć: „Boję się, ale już mniej, bo wiem, co zrobimy, żeby być bezpieczni. Mogę ci o tym opowiedzieć”. Jeżeli się boimy, jesteśmy w napięciu, to dziecko to wyczuje. Dobrze jest zatem to nazwać. Pojawia się bowiem niebezpieczeństwo, że jeżeli będziemy zaprzeczać naszym emocjom, to dziecko wycofa się z rozmowy z nami, a i tak zostanie z tym, czego się boi, ale również z poczuciem osamotnienia w tym strachu lub tego, że rodzice bagatelizują ich emocje i odczucia. Dlatego warto nazywać emocje, ale też pokazywać, jak je regulujemy, np.: „Odczuwam strach, ale jest on już mniejszy, bo ustaliliśmy z mamą/tatą, co będziemy robić, gdy stanie się coś złego”. 

– Warto pokazywać, że nawet w tej wydawałoby się całkowicie niezależnej od nas sytuacji, możemy mieć na coś wpływ i małymi krokami odzyskiwać poczucie kontroli. W tej chwili, gdy ta wojna się dzieje, wydaje się, że na nic nie mamy wpływu – pozostaje tylko patrzeć na rozwój wydarzeń. Żeby zniwelować to poczucie warto podjąć działania nawet na małą skalę, ale wspierające poczucie sprawczości, np. biorąc udział w zbiórce czy w inny sposób angażując się w pomoc Ukrainie. Jeśli to jest dla nas ok, jeśli mamy taką możliwość to warto jest w ten właśnie sposób pokazywać, że nie musimy być tylko biernymi odbiorcami napływających informacji, ale możemy również wyjść z inicjatywą i realnie pomóc. Mieć (nawet mały) wpływ na bieg wydarzeń.

Na co należy szczególnie zwrócić uwagę w tym czasie w kontakcie z dzieckiem?

– Emocje, zwłaszcza te związane ze strachem, są bardzo mocno osadzone w ciele. Oprócz rozmów warto zatem położyć nacisk na kontakt cielesny, na zapewnienie fizycznej bliskości i dostępności. Mam tu na myśli chociażby przytulanie, głaskanie. Jeśli dzieci są starsze, można z nimi robić ćwiczenia oddechowe, które je uspokoją. Napięcie często gromadzi się w ciele, więc warto być uważnym na to, czy nasze dziecko nie jest bardziej spięte, zestresowane. Jeżeli ma większą potrzebę przytulania, to po prostu reagujmy na to. Dzieci nie do końca mogą zdawać sobie sprawę, z czego to wynika, ale będą wiedziały, że chcą być blisko mamy lub taty. Zapewnienie tej bliskości i poczucia, że jesteśmy i będziemy przy dziecku, jest niezwykle ważne.

W obliczu ostatnich wydarzeń dotyczących ataku Rosji na Ukrainę, wielu rodzicom nasuwa się pytanie: „Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie?”. – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło – mówi psycholożka dziecięca, Katarzyna Babka z poradni PsychoMedic. Rozmawiamy z nią o tym, jak rodzic może podejmować z dzieckiem temat wojny oraz jak pomóc mu z trudnymi emocjami związanymi z tą sytuacją.

Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: – Rozmowy o wojnie nie opierają się dzisiaj na słuchaniu historii naszych babć i dziadków o tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu. Wojna dzieje się teraz, tuż za granicami naszego kraju.  W rodzicach pojawiają się zatem wątpliwości: mówić o tej sytuacji czy nie mówić?

Katarzyna Babka, psycholog dziecięcy: – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło. Strzępki informacji docierają bowiem do dzieci w każdym momencie dnia: w komunikacji, w radio, w rozmowach. My ich przed tym nie uchronimy. Być może rzeczywiście przekazy o wojnie, tak jak pani powiedziała, zdarzały się w życiu dziecka poprzez historie starszych członków rodziny, ale obraz wojny mógł się pojawiać w życiu dzieci także w znacznie gorszej postaci: w filmach wojennych, być może w grach komputerowych. W takich przypadkach już w ogóle nie mamy kontroli nad tym, jakie wyobrażenia dzieci połączą sobie z informacją o tym, co dzieje się w Ukrainie. Jaki obraz stanie się dla nich wyobrażeniem tego, co dzieje się tuż za naszą granicą. I to, że to my im o tym powiemy, może uchronić je w tym sensie, że przekażemy im tę informację w bezpieczniejszej i mniej zagrażającej formie.

Czy jest jakaś granica wiekowa, do której pod żadnym pozorem nie należy rozpoczynać tego tematu z dzieckiem?

– To jest bardzo indywidualna kwestia. Jeśli mamy wątpliwość, czy dziecko jest odpowiednio dojrzałe do takiej rozmowy, to warto wybadać, co już wie na ten temat. Być może nasz przedszkolak usłyszał, że jest wojna, ale słowo to zna wyłącznie z jakiejś zabawy, a gdy my podejdziemy do tematu na poważnie, z ciężkim kalibrem i naszym dorosłym obrazem wojny, to możemy go po prostu wystraszyć. Dobrze by było zatem najpierw dowiedzieć się, ile dziecko wie i jakie obrazy w jego głowie wiążą się ze słowem „wojna”, jak sobie to wyobraża. To może być punkt wyjścia do takiej rozmowy. Być może starsze dziecko wyobraża sobie wojnę w postaci czołgów na ulicy, a my odniesiemy się do ran i do ofiar, tym samym podsycając jego lęk. Bardzo ważne jest zatem, żeby sprawdzić, z czym podczas takiej rozmowy zastajemy dziecko.

Jak przeprowadzić taką rozmowę z dzieckiem, jeśli na przykład zapyta nas, co dzieje się w Ukrainie?

 

– Warto sprawdzić skąd to pytanie – co już wie, a czego nie jest pewne. Czy ktoś mówił coś na ten temat, czy może widziało jakieś obrazy lub przekazy w telewizji? Należy mówić przede wszystkim prawdę, ale na poziomie konkretów. Nie robić długich wywodów na temat tego, czym jest wojna, bo wtedy łatwiej jest samemu się zagubić w natłoku przekazywanych informacji. Młodszym dzieciom wystarczy informacja np.: „Jeden kraj zaatakował drugi kraj, bo chce zabrać jego kawałek. Inne kraje, w tym Polska, nie zgadzają się na to i na tym polega ta wojna”. Warto bazować na konkretnym przekazie i przejść do tego, co można zrobić, by odzyskać kontrolę nad tą sytuacją: „Chcemy pomóc Ukrainie i w związku z tym są teraz zbiórki odzieży czy innych potrzebnych rzeczy dla ludzi z tych terenów”. Zbyt długi wywód może spowodować, że powiemy coś, co jeszcze dziecku nie jest potrzebne i może je przestraszyć.

Czyli należy mówić wyłącznie o tym, co już się wydarzyło i nie dzielić się z nim możliwymi konsekwencjami tego, co się teraz dzieje? 

– Lepiej tego unikać, ponieważ nie mamy pewności, jak potoczy się ta sytuacja. Po co zatem dokładać dziecku takich kawałków ze swojego lęku? Jeżeli ono jednak się czegoś obawia, to jak najbardziej powinniśmy na to zareagować. I tutaj już w zależności od tego, czego ono się boi – można powiedzieć: „Spokojnie, taki scenariusz nie jest możliwy”, lub „Jest to możliwe, ale gdy tak się stanie, to zareagujemy w taki i taki sposób”, powiedzieć mu, jak rozwiążemy konkretne zagrożenie. 

Wojna to skrajne emocje dotyczące przede wszystkim tych, których ona bezpośrednio dotyka, ale również ludzi, którzy ją obserwują. Jak ważny jest w tej rozmowie z dzieckiem aspekt emocjonalny i pytanie go o jego odczucia związane z wojną?

– Przede wszystkim trzeba uważać na to, żeby nie przesadzać. My, dorośli, jesteśmy przyzwyczajeni do pytań typu: „Jak się z tym czujesz?”, „Jak to odbierasz?”. Dla dzieci nie zawsze jest to takie oczywiste. Lepiej jest reagować na to, co one nam mówią i co wyrażają. Chyba że ewidentnie widzimy, że dziecko coś przeżywa, ale tego nie wyraża. Wtedy warto dopytać, ale nie zalewać go pytaniami. Dziecko na poziomie świadomym może nie wiedzieć, jak czuje się z informacją o wojnie. Może odczuwać coś w ciele, ale niekoniecznie być świadomym, co to oznacza – czy jest to lęk, niepokój, czy utrata poczucia bezpieczeństwa.

Powinniśmy być też ostrożni w tej kwestii i nie zadawać pytań: „Czy odczuwasz lęk?”, „Czy po tym, co usłyszałeś, boisz się?”, które mogą poniekąd zasugerować i wywołać pewne emocje?

-Nie powinniśmy sugerować, ale gdy widzimy, że dana emocja ewidentnie występuje, to możemy powiedzieć: „Widzę, że jesteś przestraszony. Może porozmawiamy o tym?”, „Co cię zaniepokoiło?”. Czyli raczej idźmy w stronę dowiadywania się tego, o czym dziecko już wie i co je tak poruszyło. Warto też zwrócić uwagę na to, co dzieci oglądają, czego słuchają. Jeżeli będziemy stosować się do wskazówek, reagować spokojnie i ze zrozumieniem na emocje dziecka, ale jednocześnie będziemy 24 godziny na dobę oglądali serwis informacyjny w tle i przeglądali co chwilę newsy, wymieniali między sobą uwagi na temat sytuacji, to dziecko będzie zbombardowane tym przekazem, co z pewnością nie pomoże. To, co mówimy o pozostawaniu spokojnym nie będzie się pokrywać z naszym zachowaniem. Dzieci, zwłaszcza w momencie niepewności tym bardziej obserwują i nasłuchują, dlatego lepiej kontrolować kanały, którymi docierają informacje o ataku Rosji na Ukrainę.

Dyskusji pomiędzy dorosłymi na temat tej sytuacji nie podejmować zatem w domu w obecności dziecka?

– Taka dyskusja wiąże się często z gdybaniem na temat tego, co może się wydarzyć, z rozważaniem różnorodnych scenariuszy. I o ile robimy to zazwyczaj w celu obniżenia naszego lęku, choć niekoniecznie tak to działa, o tyle dziecko może usłyszeć coś, z czym trudno mu będzie sobie poradzić. Nie warto zatem roztrząsać tego tematu w obecności dziecka, bo ono nie musi uczestniczyć w tej dyskusji.

– Lepiej jest powiedzieć: „Boję się, ale już mniej, bo wiem, co zrobimy, żeby być bezpieczni. Mogę ci o tym opowiedzieć”. Jeżeli się boimy, jesteśmy w napięciu, to dziecko to wyczuje. Dobrze jest zatem to nazwać. Pojawia się bowiem niebezpieczeństwo, że jeżeli będziemy zaprzeczać naszym emocjom, to dziecko wycofa się z rozmowy z nami, a i tak zostanie z tym, czego się boi, ale również z poczuciem osamotnienia w tym strachu lub tego, że rodzice bagatelizują ich emocje i odczucia. Dlatego warto nazywać emocje, ale też pokazywać, jak je regulujemy, np.: „Odczuwam strach, ale jest on już mniejszy, bo ustaliliśmy z mamą/tatą, co będziemy robić, gdy stanie się coś złego”. 

– Warto pokazywać, że nawet w tej wydawałoby się całkowicie niezależnej od nas sytuacji, możemy mieć na coś wpływ i małymi krokami odzyskiwać poczucie kontroli. W tej chwili, gdy ta wojna się dzieje, wydaje się, że na nic nie mamy wpływu – pozostaje tylko patrzeć na rozwój wydarzeń. Żeby zniwelować to poczucie warto podjąć działania nawet na małą skalę, ale wspierające poczucie sprawczości, np. biorąc udział w zbiórce czy w inny sposób angażując się w pomoc Ukrainie. Jeśli to jest dla nas ok, jeśli mamy taką możliwość to warto jest w ten właśnie sposób pokazywać, że nie musimy być tylko biernymi odbiorcami napływających informacji, ale możemy również wyjść z inicjatywą i realnie pomóc. Mieć (nawet mały) wpływ na bieg wydarzeń.

Na co należy szczególnie zwrócić uwagę w tym czasie w kontakcie z dzieckiem?

– Emocje, zwłaszcza te związane ze strachem, są bardzo mocno osadzone w ciele. Oprócz rozmów warto zatem położyć nacisk na kontakt cielesny, na zapewnienie fizycznej bliskości i dostępności. Mam tu na myśli chociażby przytulanie, głaskanie. Jeśli dzieci są starsze, można z nimi robić ćwiczenia oddechowe, które je uspokoją. Napięcie często gromadzi się w ciele, więc warto być uważnym na to, czy nasze dziecko nie jest bardziej spięte, zestresowane. Jeżeli ma większą potrzebę przytulania, to po prostu reagujmy na to. Dzieci nie do końca mogą zdawać sobie sprawę, z czego to wynika, ale będą wiedziały, że chcą być blisko mamy lub taty. Zapewnienie tej bliskości i poczucia, że jesteśmy i będziemy przy dziecku, jest niezwykle ważne.

Codzienność przedszkolaka

            Ubranie dziecka winno być dobrane do wieku dziecka, aby nie sprawiało kłopotów. Dla maluchów najkorzystniejsze są spodnie z gumkami. Unikajmy spodni i spódniczek na szelkach lub z guzikami do odpięcia. Bluzki i sweterki muszą być łatwe do zdejmowania i lekko przechodzić przez głowę. Dobrze jest pod bluzkę założyć z koszulkę z krótkim rękawem. Buty i kapcie najkorzystniejsze są bez wiązania lub zapinane na rzepy. Dla maluchów dobrze jest zostawić w przedszkolu zapasowe majteczki i rajtuzy. Zdarza się bowiem, że dziecko zajęte zabawą nie zdąży z potrzebą fizjologiczną.

            Jedzenie posiłków bywa czasami problemem, który jednak najczęściej wywołują sami rodzice. Dzieci w towarzystwie koleżanek i kolegów najczęściej zjadają wszystko, a jeśli dotychczas nie lubiły jakiś potraw poznają je i po czasie akceptują. Niejednokrotnie opowiadają o tym w domu i chcą, aby przygotować podobne posiłki. Dobór składników pokarmowych w przedszkolu odpowiada wymogom zdrowego żywienia i jest to stale kontrolowane przez SANEPID. Jeżeli dziecko nie ma alergii na daną potrawę lub nie ma innych przeciwwskazań lekarskich, warto zachęcać dziecko do zjadania wszystkich potraw. Jadłospisy są prezentowane w przedszkolu na tablicy ogłoszeń.

            Istotnym problemem jest dla wielu dzieci leżakowanie. Poobiedni odpoczynek jest zalecany szczególnie dla 3 i 4 latków. Pozwala na wyciszenie, relaks, odpoczynek po kilku godzinach hałasu, zajęć i zabawy.

            Zabieranie ulubionej zabawki do przedszkola ma tyle zalet co i wad. Misiu czy laleczka przypominające dom, mogą stwarzać dziecku poczucie bezpieczeństwa szczególnie w pierwszych dniach pobytu w przedszkolu. W najmłodszej grupie, zwłaszcza w okresie adaptacji, nauczyciel zezwala na przynoszenie zabawek dzieci z domu i początkowo nie ogranicza tego w żaden sposób. Są dzieci, które uwielbiają swoje przytulanki i bez nich nie ruszają się z domu. Tym bardziej będą ich potrzebować w nowym, nieznanym, pełnym obcych dzieci miejscu, żeby poczuć się pewniej i bezpieczniej. W związku z tym wydaje  się, że takie rozwiązanie jest niezbędne do prawidłowej i sprawnej adaptacji do warunków przedszkolnych. Jednak zwykle po kilku pierwszych dniach, czasem godzinach dziecko podejmuje wspólną zabawę z innymi i wówczas przytulanka przeszkadza. Dziecko nie wie co ma zrobić, bawić się z dziećmi, czy pilnować swojej lali. Bywa, że inne dzieci zainteresowane nową zabawką mogą też się chcieć pobawić. Jeśli nasze dziecko pozwoli na to, będzie świetnie, jeśli nie może powstać konflikt. Bardzo popularne w przedszkolach jest obchodzenie „Dnia zabawek”. Nauczyciel wyznacza jeden dzień w tygodniu, kiedy dzieci mogą przynieść swoją zabawkę z domu. W naszym przedszkolu, również było to praktykowane, ale niestety w dobie COVID-19 zostaliśmy zmuszeni do rezygnacji z obchodzenia owego dnia. Jedynie w pierwszych dniach adaptacji maluszków wyrażamy zgodę na ewentualne przytulanki.

            Rozmowy z dzieckiem o przedszkolu są koniecznym elementem edukacji i wyrazem zainteresowania problemami dziecka. Mimo najczęstszego pośpiechu trzeba znaleźć chwilkę, aby dziecko mogło opowiedzieć o spędzonym dniu, o swoich problemach                       i radościach. Należy pozwolić, aby wyraziło własną opinię na temat przedszkola, pani i innych dzieci. W żadnej społeczności, a więc          i w przedszkolu nie uda się uniknąć konfliktów. Należy pozwolić dziecku się wyżalić i podtrzymać je na duchu, a jeszcze lepiej przedyskutować problem i wesprzeć je, albo podpowiedzieć rozwiązanie. Dziecko powinno też wiedzieć, że może w takich chwilach zaufać swojej Pani tak samo jak rodzicom.

            Stały kontakt i współpraca z nauczycielkami winna być podstawą wiedzy o rozwoju i problemach naszego dziecka. Podstawowe informacje to: czy zjadło posiłki, czy dobrze się bawiło, jak wyglądają jego kontakty z rówieśnikami, czy umie współpracować w grupie, czy wykonuje polecenia, czy zdarzają się problemy wychowawcze. Należy też rozmawiać o rozwoju dziecka. Uwagi i opinie nauczycielek mogą czasami niemile nas zaskoczyć, ponieważ przyzwyczailiśmy się lub nie widzieliśmy problemu. Popełnicie wielki błąd, jeśli z góry założycie negatywny stosunek nauczycielki do dziecka. „Przedszkole” jest partnerem we właściwym kształtowaniu osobowości naszego dziecka. Trzeba zastanowić się z czego może wynikać problem i jeśli się nie zgadzamy lub nie zostaliśmy przekonani należy powrócić do rozmowy z nauczycielem lub dyrektorem placówki. Nie oczekujmy i nie wymuszajmy u nauczycielki oceny i porównywania z innymi dziećmi. Nie porównujmy prezentowanych prac i rysunków naszego dziecka do innych. Pamiętajmy też, że etap edukacyjny dzieci w wieku 3 do 6 lat charakteryzuje się indywidualnym, a więc nierównym rytmem rozwojowym. Bywają bowiem w okresie przedszkolnym dziecka okresy dużych zmian i takie, w których następują one bardzo wolno. Zatem ocenianie i przykładanie wzorców jest niedopuszczalne, a egzekwowanie jednolitych standardów jest nieuzasadnione. Postępy i rozwój dziecka należy widzieć w aktualnych jego możliwościach. Postępy zaś mierzcie porównując co potrafi teraz , do tego co potrafiło wcześniej.

 

Metody walki z dziecięcym stresem

Nie da się sensownie rozmawiać o metodach zwalczania stresu bez poszukania jego przyczyn. Niby wszyscy wiedzą, że żyjemy w szybkim tempie, że dzieci spędzają o wiele mniej czasu na świeżym powietrzu, a więcej przed ekranami. To wszystko oczywiście przyczynia się do pojawienia się stresu.

Najczęstsze przyczyny dziecięcego stresu

            Ogromny nacisk na wiedzę encyklopedyczną, zamiast rozwijania umiejętności społecznych, jest jedną z podstawowych przyczyn dziecięcego stresu. Oczywiście większość przedszkolaków prędzej czy później nauczy się „wszystkich szkolnych spraw”, np. liczenia, pisania, czytania. Jednak co im po tym, że świetnie będą liczyć, jeśli nie będą potrafiły nawiązać prawidłowej relacji rówieśnikami? Co po umiejętności czytania książek, kiedy większość czasu w domu spędza się przed ekranem? Brak wiedzy i ćwiczeń ( mam na myśli swobodną zabawę), podczas których dziecko ma możliwość sprawdzenia, przetestowania najróżniejszych opcji budowania relacji społecznych, jest czynnikiem wywołującym dziecięcy stres. Im mniejsze te umiejętności, tym większy stres.

            Brak ruchu (zwłaszcza zorganizowanego sportu drużynowego) jest kolejnym czynnikiem wywołującym stres, ponieważ dziecko nie może poznać swoich możliwości i nie ma szans nabrać odporności psychicznej. Zabawy ruchowe są świetnym polem do ćwiczenia umiejętności społecznych, ale też poznawania własnych możliwości, mocnych i słabych stron. Zrozumienia, że wysiłek włożony w jakieś działanie procentuje zdobyciem nowych umiejętności, np. szybciej biegam, lepiej jeżdżę na rowerze. Dzieci siedzące godzinami przed ekranami nie mają takiej szansy. To z kolei prowadzi do słabej odporności psychicznej. Jaka ona ma być, jeśli dziecko nie ma najmniejszej okazji do tego, by czegokolwiek się o sobie dowiedzieć podczas zabaw z innymi dziećmi? Zabawy sportowe to jedna sprawa. Zabawy swobodne to druga. Ich też jest bardzo niewiele w życiu współczesnych dzieci. To powoduje stres z kilku powodów. Jeśli nie ma czasu, możliwości bawić się swobodnie, oznacza to, że dziecko ma czas zorganizowany przez dorosłych. Nawet jeśli są to fantastyczne zajęcia dodatkowe, to jednak wciąż nie jest to swobodna zabawa. Niczym nie da się jej zastąpić. To właśnie w zabawie dziecko ma możliwość zrzucić z siebie wiele emocji powodujących stres i poznać odmienne zachowanie innych dzieci.

            Kolejnym problemem są informacje, z którymi przedszkolaki stykają się każdego dnia. Wiadomości, kompletnie niedostosowane do wieku i możliwości percepcyjnych przedszkolaka. Może się komuś wydawać, że wspólne oglądanie wiadomości, bombardowanie newsami z Internetu, przemoc w grach to po prostu znak czasów. Jednak warto wziąć pod uwagę, że układ nerwowy i ogólnie ludzki mózg nie dostosowują się do zmian cywilizacyjnych w tak szybkim tempie, jak nam się wydaje.

Jak pomóc zestresowanemu dziecku?

  • Ustalenie zasad korzystania z ekranów i nowoczesnych technologii. Telefon nie powinien być dostępną na wyciągnięcie ręki zabawką. Nie musi być umilaczem podczas jazdy samochodem, w kolejce. Warto go zastąpić muzyką, książkami, audiobookami lub nudą.
  • Milczenie (cisza) ma wielką moc kojącą nerwy. Tak samo jak odpowiednie dawki nudy.
  • Odpowiednia ilość snu o wyznaczonej porze to podstawa. Wypoczynek mózgu daje szansę na poradzenie sobie z nadmiarem bodźców w ciągu dnia i stresem. Jednak nie chodzi wyłącznie o odpowiednią liczbę godzin. Chodzi też o ten sam czas zasypiania każdego dnia.
  • Więcej ruchu na świeżym powietrzu. Tam też najlepiej sprawdzą się zabawy swobodne.
  • Dzieci mają wiele obaw, o których często mówią. Warto zachęcać je do stawiania czoła problemom, zamiast uciekania przed nimi.
  • Udział w wiecznym wyścigu generuje u dzieci poczucie, że muszą być najlepsze, muszą zadowolić dorosłych i sprostać ich oczekiwaniom. Tego rodzaju stres trudno zredukować jednym słowem. Niemniej warto informować dzieci, że nie ma ideałów.
  • W wielu przypadkach współczesne dzieci szybko się poddają, irytują, nie podejmują ćwiczeń, żeby nauczyć się nowych umiejętności. Porażki są ogromnym stresem, dlatego ważne jest, by dzieci były otoczone pozytywnymi komunikatami pokazującymi, że początki bywają trudne, ale bez pracy i włożenia wysiłku rzadko udaje się osiągnąć cele lub po prostu czegoś nauczyć.
  • Warto też nauczyć dzieci po prostu relaksować się. Chodzi o zabawy związane ze skupieniem na przyrodzie, z uważnością, ćwiczeniem oddechu. Granie w ulubioną grę na tablecie jest tylko pozornym relaksem dla mózgu i ciała. Owszem, to czynność, która sprawia dziecku przyjemność , ale jednocześnie angażuje mózg. To nie jest relaks, jakiego potrzebuje przedszkolak.

Jeszcze dwadzieścia lat temu za bardzo nikt się nie zastanawiał nad tym, czym jest i jakie niesie skutki dziecięcy stres. Współczesne dzieci maja go pod dostatkiem, choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Nie muszą, są jeszcze dziećmi. Natomiast dorośli- to już inna sprawa. To na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za to, żeby dzieci miały możliwość być dziećmi.

Jak nauczyć dzieci odpowiedzialności?

Ostatnio bardzo dużo się mówi o tym, że dzieci dopuszczają się aktów przemocy. Nie chodzi tylko i wyłącznie o przemoc fizyczną, ale również o wulgaryzmy, nietolerancję czy też wandalizm, winą obarcza się często wychowawców, a tak naprawdę nie wszystkie przyczyny negatywnych zachowań związane są z przedszkolem. Źródła należy częściowo szukać w funkcjonowaniu rodziny. Jednym z najważniejszych zadań rodziców i wychowawców jest nauczenie dziecka odpowiedzialności, uświadomienie mu, że każdy czyn pociąga za sobą określone konsekwencje. Przede wszystkim należy wymagać od dziecka odpowiedzialności adekwatnie do wieku i pozwolić mu czasem spróbować gorzkich owoców niewłaściwego postępowania. Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko było jak najwcześniej odpowiedzialne i ponosiło konsekwencje za swoje czyny. Niestety, zdolność ta nie jest taka łatwa do osiągnięcia. Ważne jest zatem powierzanie dziecku w wieku przedszkolnym takich obowiązków, które mogą sprawić mu przyjemność i dzięki którym może się również czegoś nauczyć, na przykład:

  • samodzielne mycie rąk, zębów
  • posługiwanie się sztućcami
  • samodzielne ubieranie
  • uczestniczenie w niektórych pracach porządkowych
  • sprzątanie swojego pokoju
  • ścielenie łóżka
  • nakrywanie do stołu
  • wynoszenie śmieci, itp.

Czasami będzie to „orka na ugorze”, ale nie wyręczajmy swoich pociech z powierzonych im obowiązków. Zapominamy również, jak ważną rolę spełnia akceptacja. Dziecko akceptowane uczy się też akceptować i zdobywać poczucie własnej wartości. Staje się samodzielne, konstruktywnie radzi sobie ze zwykłym rozczarowaniem oraz cierpieniem wieku dziecięcego. Dziecko musi czuć, że jest kochane. Możemy nagradzać jego właściwe zachowania i niekoniecznie musi to być nagroda rzeczowa, wystarczy dobre słowo. Nigdy nie poniżajmy dziecka, bo wtedy czuje się ono winne, odczuwa niesprawiedliwość i reaguje przekornie. Przedszkole także bierze czynny udział w uczeniu odpowiedzialności. Bardzo ważne jest jednak to, aby rodzice i wychowawcy pozostawali ze sobą w stałym kontakcie, aby móc wspólnie ustalić najważniejsze potrzeby dziecka i znaleźć właściwe metody wychowawcze. Przedszkole jest nie tylko terenem zdobywania informacji i umiejętności, ale również miejscem kształcenia woli, charakteru i osobowości dziecka.

 Główne zalecenia w zakresie egzekwowania obowiązków sprowadzają się do następujących wskazań:

– sprawić, by obowiązki zyskały na znaczeniu w życiu całej rodziny

 -należy starać się w miarę obiektywnie ocenić możliwości dziecka, nie wymagać niezwykłych osiągnięć, ale systematyczności i pilności

-należy skorelować aspiracje i dążenia dziecka z jego zamiłowaniami, poziomem uzdolnień i warunkami fizycznymi

 -w przypadku trudności niezbędne jest zorganizowanie konkretnej pomocy. Nie należy tego unikać, bać się, wstydzić, odwlekać w nieskończoność.

 To, co najważniejsze w relacji rodzic-dziecko, to właśnie poczucie wzajemnego przywiązania i zaufania, na tym gruncie rodzą się wartości i odpowiedzialność.

Nie zapominajmy, że nasze dzieci będą w przyszłości przekazywać to dziedzictwo własnym dzieciom

„Jak zostać Przyjacielem Przyrody?”

Drodzy Rodzice!

Proponuję Państwu bardzo interesujący i inspirujący artykuł traktujący o ekologii. Ciekawa treść felietonu pozwala spojrzeć jaśniej na bardzo ważny    w dzisiejszych czasach temat dbania o naszą planetę. Autorka artykułu proponuje ciekawe działania, które pozwolą wyrobić u dzieci przyjazny stosunek do natury, wrażliwość i odpowiedzialność społeczną  oraz zaszczepią w nich ducha ekologii. My, dorośli musimy dołożyć wszelkich starań, by następnym pokoleniom nie zabrakło czystej wody, bujnej przyrody oraz zdrowego powietrza.

Bardzo zachęcam Państwa do lektury artykułu, który znajdziecie pod linkiem

https://ronja.pl/ekologia-dla-dzieci/#:~:text=EKOLOGIA%20DLA%20DZIECI%20%E2%80%93%20W%20JAKIM%20WIEKU%20I%20OD%20CZEGO%20ZACZ%C4%84%C4%86%20EDUKACJ%C4%98%20EKOLOGICZN%C4%84%20DZIECKA%3F

                                                              Nauczanie zdalne

Zawieszenie działalności placówek wychowania przedszkolnego i szkół podstawowych jest trudnym wyzwaniem nie tylko dla nauczycieli i rodziców, ale także dla dzieci. Trzeba cierpliwie wyjaśniać dzieciom, dlaczego nie mogą iść do „swojego” przedszkola, dlaczego nie mogą spotykać się z koleżankami i kolegami z przedszkola, dlaczego nie mogą się bawić ulubionymi zabawkami przedszkolnymi. Nie ma przy tym potrzeby wywoływania u dzieci negatywnych odczuć: strachu, paniki i poczucia niebezpieczeństwa. Podstawową zasadą powinno być unikanie kontaktów z innymi osobami oraz stosowanie się do zasad utrzymywania czystości i higieny. Obecna sytuacja stwarza możliwości wdrożenia dziecka do dokładnego mycia rąk, zasłaniania ust przy kichaniu i kaszlu.

Dyrektorzy oraz nauczyciele ze szkół i placówek dokładają wszelkich starań, aby w różnych formach kontynuować nauczanie na odległość. W obecnej sytuacji Państwa rola – rodziców, którzy wspierają swoje dzieci w uczeniu się w domu – nabiera nowego znaczenia. Kiedy nauka w domu jest koniecznością, trzeba pamiętać, że ten szczególny czas powinien być przeznaczony nie tylko na naukę, ale także na rozwijanie pasji i zainteresowań dziecka oraz na odpoczynek i wzmacnianie relacji rodzinnych. Zawieszenie zajęć wychowawczych i dydaktycznych w przedszkolach i szkołach nie oznacza że dzieci i najmłodsi uczniowie przestają kontynuować proces wychowania i kształcenia. W tym czasie, dla wpierania rozwoju dzieci, trzeba realizować konkretne zadania zapisane w podstawie programowej. Obecna sytuacja sprawia, że podstawa programowa wychowania przedszkolnego oraz edukacji wczesnoszkolnej powinna być realizowana – przy współpracy nauczyciela i rodziców – w warunkach edukacji w domu rodzinnym.

Czas, w którym dziecko nie chodzi do przedszkola, można wykorzystać na to, aby stało się ono bardziej samodzielne. Warto zachęcać je do utrzymania czystości w swoim kąciku (pokoju), przygotowania prostych posiłków razem z rodzicami, wykonywania w swoim tempie czynności związanych z ubieraniem, przygotowaniem do snu. W tych ostatnich czynnościach, z powodu pośpiechu, dzieci są zazwyczaj wyręczane. Pobyt w domu daje możliwość częstych rozmów z dziećmi na różnorodne tematy, a tym samym wzbogacania ich słownictwa. Ważne jest także znalezienie czasu na czytanie dzieciom i z dziećmi. Aby urozmaicić zajęcia, można skorzystać z edukacyjnych programów telewizyjnych. Pobyt w domu może być także okazją do prowadzenia rozmów z dzieckiem, tłumaczenia otaczających nas zjawisk. Inne zajęcia o charakterze edukacyjnym to m.in. zabawy przy wspólnym stole: gry planszowe, czy zabawy i gry zręcznościowe. Należy pamiętać, że podstawową formą aktywności dzieci w wieku przedszkolnym jest zabawa. Podejmowanie tych działań pozwoli na nabywanie przez dziecko doświadczeń w różnych obszarach rozwojowych: fizycznym, emocjonalnym, społecznym i poznawczym.

Istotną rolę w tworzeniu warunków do edukacji przedszkolnej w domu, odgrywa współdziałanie nauczycieli z rodzicami.  Pamiętajmy, że wspieranie aktywności dzieci nie jest zadawaniem zadań i ćwiczeń do obowiązkowego wykonania. Dziecko w domu powinno, tak jak w przedszkolu, bawić się samodzielnie swoimi zabawkami, konstruować, układać, sprzątać, czuć się bezpieczne i swobodne w swej aktywności. Powinno się także umożliwić dziecku zaspokajanie potrzeb aktywności fizycznej, np. poprzez wykonywanie ćwiczeń gimnastycznych. Nauka w domu to możliwość realizowania rodzinnych projektów, oraz słowna informacja zwrotna pod adresem dziecka, budująca świadomość jego własnych postępów, zasobów i potrzeb rozwojowych. Praca dziecka z zeszytem czy wypełnianie tzw. kart pracy nie powinny być podstawową formą aktywności dzieci podczas pobytu w domu.

Szanowni Rodzice, w tej nietypowej sytuacji, wychowawcy i nauczyciele Państwa dzieci wciąż wypełniają swoje zadania, chociaż w zmienionej formie. Pozostają otwarci na współpracę z Wami. Cały czas za pośrednictwem przekazywanych zadań, inspiracji, uwag, mają wpływ na proces rozwoju Państwa dzieci.

Rodzicu, pozostając w domu, zwróć uwagę na istotne aspekty wspierające rozwój

małego dziecka, przede wszystkim na:

1. Atmosferę spokoju, radościw kontaktach z dzieckiem zachowaj spokój i optymizm – komfort psychiczny rodzica jest elementem wspierania jego rozwoju, rozsądnie i odpowiedzialnie przekazuj informacje na temat obecnej sytuacji, bądź z dzieckiem w kręgu jego zainteresowań, dostarczaj sobie i dziecku okazji do przeżywania radości, odprężenia, komfortu fizycznego i psychicznego.

2. Strukturę dnia – w obecnej sytuacji dzieci nie uczęszczają do placówek opiekuńczo-edukacyjnych, a co najmniej jeden z rodziców nie chodzi do pracy, dlatego w domach panuje inny porządek dnia. Uporządkuj, zaplanuj i omów w rodzinie nową strukturę dnia. Zarówno dziecku, jak również jego rodzicom pomaga powtarzalność i przewidywalność zdarzeń, w miarę stała struktura organizująca życie rodziny.

3. Aktywność – poszukuj nowych możliwości zapewnienia dziecku aktywności stosowanych do jego wieku, potrzeb i zainteresowań. Angażuj dziecko w codzienne rutynowe czynności rodziny: sprzątanie, gotowanie, wspólne posiłki, pranie. Wszystkie codzienne sytuacje są okazją do poznawania najbliższego otoczenia – nauki nowych pojęć, relacji między przedmiotami, funkcji przedmiotów. Pomóż dziecku odkrywać bogactwo domowego środowiska, obserwując, co przyciąga jego uwagę i wzbudza ciekawość. Codzienne czynności są dobrą okazją do uczenia się.

4. Czas na zabawę – baw się razem z dzieckiem, bądź jego partnerem w zabawie, zadbaj o dobry kontakt/interakcję, zejdź do poziomu dziecka, by mieć z nim kontakt wzrokowy i emocjonalny, wykorzystuj zabawy z naprzemiennym uczestniczeniem w aktywności (raz ty, raz ja).

5. Odpowiedni dobór zabawek i wspólnego działania – podążaj za zainteresowaniem dziecka, oferuj mu wybór, pomagaj dyskretnie, by pozwolić dziecku odnosić sukces.

6. Komunikację – więcej czasu spędzanego razem z dzieckiem w domu to okazja do wzmocnienia więzi emocjonalnej i społecznej, budowania relacji a także rozwijania komunikacji z dzieckiem i wspierania jego rozwoju językowego. To czas na wysłuchanie dziecka, także dziecka niemówiącego, które używa innych niż mowa środków komunikacji.

Ostatnio bardzo dużo się mówi o tym, że dzieci dopuszczają się aktów przemocy. Nie chodzi tylko i wyłącznie o przemoc fizyczną, ale również o wulgaryzmy, nietolerancję czy też wandalizm, winą obarcza się często wychowawców, a tak naprawdę nie wszystkie przyczyny negatywnych zachowań związane są z przedszkolem. Źródła należy częściowo szukać w funkcjonowaniu rodziny. Jednym z najważniejszych zadań rodziców i wychowawców jest nauczenie dziecka odpowiedzialności, uświadomienie mu, że każdy czyn pociąga za sobą określone konsekwencje. Przede wszystkim należy wymagać od dziecka odpowiedzialności adekwatnie do wieku i pozwolić mu czasem spróbować gorzkich owoców niewłaściwego postępowania. Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko było jak najwcześniej odpowiedzialne i ponosiło konsekwencje za swoje czyny. Niestety, zdolność ta nie jest taka łatwa do osiągnięcia. Ważne jest zatem powierzanie dziecku w wieku przedszkolnym takich obowiązków, które mogą sprawić mu przyjemność i dzięki którym może się również czegoś nauczyć, na przykład:

  • samodzielne mycie rąk, zębów
  • posługiwanie się sztućcami
  • samodzielne ubieranie
  • uczestniczenie w niektórych pracach porządkowych
  • sprzątanie swojego pokoju
  • ścielenie łóżka
  • nakrywanie do stołu
  • wynoszenie śmieci, itp.

Czasami będzie to „orka na ugorze”, ale nie wyręczajmy swoich pociech z powierzonych im obowiązków. Zapominamy również, jak ważną rolę spełnia akceptacja. Dziecko akceptowane uczy się też akceptować i zdobywać poczucie własnej wartości. Staje się samodzielne, konstruktywnie radzi sobie ze zwykłym rozczarowaniem oraz cierpieniem wieku dziecięcego. Dziecko musi czuć, że jest kochane. Możemy nagradzać jego właściwe zachowania i niekoniecznie musi to być nagroda rzeczowa, wystarczy dobre słowo. Nigdy nie poniżajmy dziecka, bo wtedy czuje się ono winne, odczuwa niesprawiedliwość i reaguje przekornie. Przedszkole także bierze czynny udział w uczeniu odpowiedzialności. Bardzo ważne jest jednak to, aby rodzice i wychowawcy pozostawali ze sobą w stałym kontakcie, aby móc wspólnie ustalić najważniejsze potrzeby dziecka i znaleźć właściwe metody wychowawcze. Przedszkole jest nie tylko terenem zdobywania informacji i umiejętności, ale również miejscem kształcenia woli, charakteru i osobowości dziecka.

 Główne zalecenia w zakresie egzekwowania obowiązków sprowadzają się do następujących wskazań:

– sprawić, by obowiązki zyskały na znaczeniu w życiu całej rodziny

 -należy starać się w miarę obiektywnie ocenić możliwości dziecka, nie wymagać niezwykłych osiągnięć, ale systematyczności i pilności

-należy skorelować aspiracje i dążenia dziecka z jego zamiłowaniami, poziomem uzdolnień i warunkami fizycznymi

 -w przypadku trudności niezbędne jest zorganizowanie konkretnej pomocy. Nie należy tego unikać, bać się, wstydzić, odwlekać w nieskończoność.

 To, co najważniejsze w relacji rodzic-dziecko, to właśnie poczucie wzajemnego przywiązania i zaufania, na tym gruncie rodzą się wartości i odpowiedzialność.

Nie zapominajmy, że nasze dzieci będą w przyszłości przekazywać to dziedzictwo własnym dzieciom

Jak nauczyć dzieci odpowiedzialności?

Nie da się sensownie rozmawiać o metodach zwalczania stresu bez poszukania jego przyczyn. Niby wszyscy wiedzą, że żyjemy w szybkim tempie, że dzieci spędzają o wiele mniej czasu na świeżym powietrzu, a więcej przed ekranami. To wszystko oczywiście przyczynia się do pojawienia się stresu.

Najczęstsze przyczyny dziecięcego stresu

            Ogromny nacisk na wiedzę encyklopedyczną, zamiast rozwijania umiejętności społecznych, jest jedną z podstawowych przyczyn dziecięcego stresu. Oczywiście większość przedszkolaków prędzej czy później nauczy się „wszystkich szkolnych spraw”, np. liczenia, pisania, czytania. Jednak co im po tym, że świetnie będą liczyć, jeśli nie będą potrafiły nawiązać prawidłowej relacji rówieśnikami? Co po umiejętności czytania książek, kiedy większość czasu w domu spędza się przed ekranem? Brak wiedzy i ćwiczeń ( mam na myśli swobodną zabawę), podczas których dziecko ma możliwość sprawdzenia, przetestowania najróżniejszych opcji budowania relacji społecznych, jest czynnikiem wywołującym dziecięcy stres. Im mniejsze te umiejętności, tym większy stres.

            Brak ruchu (zwłaszcza zorganizowanego sportu drużynowego) jest kolejnym czynnikiem wywołującym stres, ponieważ dziecko nie może poznać swoich możliwości i nie ma szans nabrać odporności psychicznej. Zabawy ruchowe są świetnym polem do ćwiczenia umiejętności społecznych, ale też poznawania własnych możliwości, mocnych i słabych stron. Zrozumienia, że wysiłek włożony w jakieś działanie procentuje zdobyciem nowych umiejętności, np. szybciej biegam, lepiej jeżdżę na rowerze. Dzieci siedzące godzinami przed ekranami nie mają takiej szansy. To z kolei prowadzi do słabej odporności psychicznej. Jaka ona ma być, jeśli dziecko nie ma najmniejszej okazji do tego, by czegokolwiek się o sobie dowiedzieć podczas zabaw z innymi dziećmi? Zabawy sportowe to jedna sprawa. Zabawy swobodne to druga. Ich też jest bardzo niewiele w życiu współczesnych dzieci. To powoduje stres z kilku powodów. Jeśli nie ma czasu, możliwości bawić się swobodnie, oznacza to, że dziecko ma czas zorganizowany przez dorosłych. Nawet jeśli są to fantastyczne zajęcia dodatkowe, to jednak wciąż nie jest to swobodna zabawa. Niczym nie da się jej zastąpić. To właśnie w zabawie dziecko ma możliwość zrzucić z siebie wiele emocji powodujących stres i poznać odmienne zachowanie innych dzieci.

            Kolejnym problemem są informacje, z którymi przedszkolaki stykają się każdego dnia. Wiadomości, kompletnie niedostosowane do wieku i możliwości percepcyjnych przedszkolaka. Może się komuś wydawać, że wspólne oglądanie wiadomości, bombardowanie newsami z Internetu, przemoc w grach to po prostu znak czasów. Jednak warto wziąć pod uwagę, że układ nerwowy i ogólnie ludzki mózg nie dostosowują się do zmian cywilizacyjnych w tak szybkim tempie, jak nam się wydaje.

Jak pomóc zestresowanemu dziecku?

  • Ustalenie zasad korzystania z ekranów i nowoczesnych technologii. Telefon nie powinien być dostępną na wyciągnięcie ręki zabawką. Nie musi być umilaczem podczas jazdy samochodem, w kolejce. Warto go zastąpić muzyką, książkami, audiobookami lub nudą.
  • Milczenie (cisza) ma wielką moc kojącą nerwy. Tak samo jak odpowiednie dawki nudy.
  • Odpowiednia ilość snu o wyznaczonej porze to podstawa. Wypoczynek mózgu daje szansę na poradzenie sobie z nadmiarem bodźców w ciągu dnia i stresem. Jednak nie chodzi wyłącznie o odpowiednią liczbę godzin. Chodzi też o ten sam czas zasypiania każdego dnia.
  • Więcej ruchu na świeżym powietrzu. Tam też najlepiej sprawdzą się zabawy swobodne.
  • Dzieci mają wiele obaw, o których często mówią. Warto zachęcać je do stawiania czoła problemom, zamiast uciekania przed nimi.
  • Udział w wiecznym wyścigu generuje u dzieci poczucie, że muszą być najlepsze, muszą zadowolić dorosłych i sprostać ich oczekiwaniom. Tego rodzaju stres trudno zredukować jednym słowem. Niemniej warto informować dzieci, że nie ma ideałów.
  • W wielu przypadkach współczesne dzieci szybko się poddają, irytują, nie podejmują ćwiczeń, żeby nauczyć się nowych umiejętności. Porażki są ogromnym stresem, dlatego ważne jest, by dzieci były otoczone pozytywnymi komunikatami pokazującymi, że początki bywają trudne, ale bez pracy i włożenia wysiłku rzadko udaje się osiągnąć cele lub po prostu czegoś nauczyć.
  • Warto też nauczyć dzieci po prostu relaksować się. Chodzi o zabawy związane ze skupieniem na przyrodzie, z uważnością, ćwiczeniem oddechu. Granie w ulubioną grę na tablecie jest tylko pozornym relaksem dla mózgu i ciała. Owszem, to czynność, która sprawia dziecku przyjemność , ale jednocześnie angażuje mózg. To nie jest relaks, jakiego potrzebuje przedszkolak.

Jeszcze dwadzieścia lat temu za bardzo nikt się nie zastanawiał nad tym, czym jest i jakie niesie skutki dziecięcy stres. Współczesne dzieci maja go pod dostatkiem, choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Nie muszą, są jeszcze dziećmi. Natomiast dorośli- to już inna sprawa. To na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za to, żeby dzieci miały możliwość być dziećmi.

Metody walki z dziecięcym stresem

Metody walki z dziecięcym stresem

Metody walki z dziecięcym stresem

Metody walki z dziecięcym stresem

Codzieność przedszkolaka

"NIE" NAJTRUDNIEJSZE I NAJBARDZIEJ POTRZEBNE SŁOWO Z UST RODZICA

Dzieciom bardzo trudno zaakceptować odmowę, a jako doskonali manipulatorzy, sprytnie potrafią wymóc na nas zgodę.
Co zrobić, by słowo „NIE” zawsze znaczyło dokładnie to, co zakładamy, i po morzu wylanych łez nie zmieniło  się
w „NO DOBRZE”?

TRUDNA ODMOWA

Kochamy nasze dzieci miłością niemożliwą do opisania. Uwielbiamy je całować i przytulać, cieszymy się każdym ich sukcesem, pragniemy robić im niespodzianki, kupować prezenty. W skrócie robimy wszystko, żeby spełnić dziecięce marzenia. Jednak taka postawa może okazać się zgubna, bo czegoś w niej brakuje. Słowa „nie”.        

Przyznajmy przed sobą otwarcie – odmawianie nie należy ani do najłatwiejszych ani do najprzyjemniejszych chwil w naszym życiu, tym bardziej, jeżeli mamy powiedzieć „nie” do dziecka. Często wiąże się to z poczuciem winy po stronie dorosłego
i strumieniem łez po stronie młodego człowieka, może zamienić się w niekończące się negocjacje, a w skrajnych przypadkach nawet w regularną wojnę. Jednak to, że mamy z czymś trudność, nie oznacza wcale, że nie powinniśmy tego robić.

Niby wiemy, że nie wolno wszystkich dziecięcych zachowań aprobować, ani owijać w bawełnę, gdy należałoby po prostu czegoś zabronić. Tylko co z tego, jeśli życie pokazuje, że gdy malec zrobi odpowiednio głośną awanturę w sklepie, to większość rodziców kupi coś ekstra, mimo że czują się z tym faktem niekomfortowo.

Dlaczego asertywność wobec naszych dzieci tak kiepsko nam wychodzi?

RODZIC PRAWDZIWY

Przyczyn nie trzeba daleko szukać, najczęściej jest nią nasza zwykła codzienność. Praca pochłania większość naszego czasu, obowiązki domowe same się nie wykonają, o kondycję nikt za nas nie zadba, a do tego dochodzą sprawy w urzędach czy inne nieprzewidziane i czasochłonne zdarzenia. Przy takim tempie życia czas spędzany z dzieckiem staje się towarem deficytowym. Myślimy, że nie warto ani chwili marnować na kłótnie. Prędzej czy później jednak takie uleganie zacznie pracować na naszą niekorzyść. Relacje z dzieckiem staną się bardzo płytkie i powierzchowne, nie nabiorą nigdy głębi. Nie uda się poznać prawdziwych potrzeb malucha, spełniając wszystkie jego zachcianki.
Z biegiem czasu przestaniemy być rodzicami, a zredukujemy się do roli sponsorów. Jak wybrnąć z takiej pułapki?

Bądźmy szczerzy, to nie działa i w niczym nie pomoże. Nie musimy dzieciom rekompensować finansowo tego, że lubimy swoją pracę, tym bardziej nie możemy czuć się winni, że zarabiamy na życie, bo nie mamy innego wyjścia. Co ważniejsze, te nowe zabawki, tablety, quady – niczego nie zastąpią, a tylko wtłoczą młodego człowieka w ciasne ramy konsumpcjonizmu zalepiającego tylko na krótką chwilkę jego wewnętrzne rany. Zamiast tego, postanówmy sobie, że straty w miłości zrekompensujemy miłością, straty w rozmowach – rozmowami, straty w czasie – czasem. I skończmy z wymówkami. Lepiej zrezygnować z zajęć jogi albo przełożyć mycie podłóg na następny dzień, żeby pograć z dzieckiem w kółko i krzyżyk, naprawdę. Skoro jesteśmy rodzicami, bądźmy nimi prawdziwie – uczestniczmy w życiu dziecka. Na pewno w każdej sytuacji
 (z wykluczeniem chorób, czy innych tego typu kwestii ) można znaleźć na to czas i siły.

RODZIC BEZ SUPER MOCY

Inna przyczyna tkwi w fakcie, że ulegamy idealnemu wizerunkowi rodziny. Wyobrażamy sobie, że nasze kontakty z dzieckiem muszą być cukierkowe i niezmącone problemami. Nie chcemy kłopotów, boimy się ich i wolimy zrezygnować z czegoś dla świętego spokoju. Ale jest coś, czego boimy się jeszcze bardziej – osądu innych, stwierdzenia, że nie radzimy sobie z własnym dzieckiem.

Co jednak, jeśli faktycznie długo nie uda nam się uspokoić dziecka, bo nie kupiliśmy zabawki w sklepie? A jeśli nic? Myślę, że nie ma rodzica, który na każdy problem syna czy córki ma gotowe remedium. Odmówiliśmy sobie prawa do prawdziwości, odrzuciliśmy możliwość odczuwania negatywnych emocji, udajemy, że nie ma frustracji, bezsilności, gniewu czy rozczarowania, a to przecież także jest częścią nas.

Aby zdjąć z siebie ciężar oceny innych wystarczy przyznać, że nasze rodziny nie muszą być perfekcyjne, a relacje z dziećmi wcale nie muszą być bezproblemowe. Powinny być przede wszystkim pełne miłości i prawdziwe, oparte na wzajemnym szacunku, który daje prawo do różnic, do wolności i bycia sobą. Nie musisz być super rodzicem z super mocą, bądź sobą – robiącym wszystko co możesz. Bądź wystarczająco dobrym rodzicem. Nie musimy wstydzić się tego, że drażni nas dane zachowanie dziecka. Jest jak najbardziej w porządku, gdy mówimy dziecku o swoich emocjach w sposób dostosowany do jego możliwości pojmowania. Nie będzie na pewno w porządku wobec nikogo, gdy zaczniemy tłumić nerwy zamiast je nazwać. One kiedyś i tak poszukają sobie ujścia, a wtedy dziecko poczuje się niesprawiedliwie potraktowane albo wyładujemy się na kimś innym.

RODZIC ŚWIADOMY

Przyczyn problemów z asertywnością wobec dzieci może być znacznie więcej i tak naprawdę dotyczą nas – rodziców. To my czujemy się winni, to my chcemy mieć idealną rodzinę, to my boimy się tego co inni powiedzą. Warto przeanalizować swoje własne motywy świadomie, aby móc nad nimi pracować.

Zastanów się w jaki sposób odmawiasz dziecku? Czy w ogóle potrafisz mówić „nie”? Co cię skłania do nadmiernego ulegania? Czy robisz to, aby uśmierzyć własną winę? Czy chcesz uniknąć konfrontacji albo konieczności radzenia sobie ze swoim rozczarowaniem? A może po prostu w ogóle nie potrafisz być asertywny nie tylko wobec swojego dziecka? Cokolwiek by było przyczyną, możesz to dalej tolerować, albo popracować, aby to zmienić. Poświęć wieczór na poszukanie swoich granic, pomyśl co ci przeszkadza, co ci się podoba, a potem ustal z pociechą zmiany i zacznij bycie konsekwentnym od siebie.

DLACZEGO WARTO?

Wytyczając granice, robisz wielką przysługę zarówno sobie jak i swojemu dziecku. Możesz wierzyć albo nie, ale dzieciństwo bez żadnych granic, to dzieciństwo bardzo samotne, przeżyte w chaosie, zdezorientowaniu,
w poczuciu braku bezpieczeństwa i braku miłości.
Dzieci chcą poznawać prawa rządzące światem i relacjami, a także granice dopuszczalnego zachowania. Zasady czynią ich codzienność przejrzystą, zaś zbyt wiele wyborów lub niespójności może wywołać w nich niepokój. Oczywiście zarówno maluchy, jak i starszaki czy nastolatkowie, próbują te przepisy omijać, a granice przesuwać, ale robią to przede wszystkim po to, żeby sprawdzić czy ta granica dalej jest, żeby się dowiedzieć, czy jest na tyle istotna, że ktoś zareaguje. Jeżeli jej nie znajdą, będą szukać dalej.

Naucz swoją pociechę trudnej sztuki asertywności poprzez dobry przykład. Kto inny ma to zrobić, jeśli nie ty? Wyznaczając granice, stajesz się inspiracją dla dziecka do tego, aby ustaliło własne. Pokaż, że można w taki sposób odmawiać, żeby nie urazić nikogo i być w zgodzie z samym sobą. Wyjaśnij, że nikomu nie wolno łamać zasad, że nie są one po to, by ludzi ciemiężyć, ale żeby uporządkować stosunki międzyludzkie.

Warto też pamiętać o tym, że dom jest przygotowaniem do samodzielnego życia i radzenia sobie w społeczeństwie i ze społeczeństwem. Nie wychowuj dziecka w bańce mydlanej, bo ona prędzej czy później pęknie. Nie dawaj mu złudzeń,
że wszystko mu się należy i na wszystkie jego pomysły świat przystanie, bo to nieprawda.
Dla rozwijającego się człowieka lepsze jest oswojenie się z tym, że nie wszystko w życiu mu się należy i będzie spotykał się nie tylko z aprobatą, ale i odmową. Przeżywanie rozczarowań w bezpiecznym środowisku domowym, przy wsparciu kochających rodziców nauczy dziecko, jak sobie radzić w takich trudnych chwilach. Brak podobnych doświadczeń sprawi, że poza domem dziecko będzie bezbronne.

20 PRZYKAZAŃ JANUSZA KORCZAKA DLA RODZICÓW

  1. Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.
  2. Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.
  3. Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe.
  4. Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuję postawę głupio dorosłą.
  5. Nie wracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuje się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy
    w cztery oczy.
  6. Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
  7. Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechami. To zagraża mojemu poczuciu wartości.
  8. Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że chcę cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga!
  9. Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuje je, by przyciągnąć twoją uwagę.
  10. Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.
  11. Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.

  12. Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.
  13. Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.
  14. Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę
    w ciebie.
  15. Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać,
    że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.
  16. Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.
  17. Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej ci się nawet nie śniło.
  18. Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.
  19. Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się na to udało.
  20. Nie bój się miłości. Nigdy.

Konsekwencja - moje drugie imię.

Konsekwencja – moje drugie imię.
Nie ma dzieci – są ludzie…” Janusz Korczak                          

Będąc rodzicami odpowiadamy za wychowanie naszych pociech. Pragniemy, aby wyrosły na ludzi odpowiedzialnych, silnych, dobrych i uczciwych. Ale czy sami jesteśmy uczciwi i dobrzy wobec naszych dzieci? Dobre wychowanie powinno zawsze dążyć do prawidłowego rozwoju osobowości i charakteru dziecka. Wszelkie działania rodziców i opiekunów dziecka powinny być przemyślane, ale co najważniejsze- powinny być oparte o stałość i konsekwencję.

Nie wystarczy jednak być konsekwentnym wobec dziecka i jego złych zachowań. Przede wszystkim należy zacząć od siebie, rodzic powinien zadać sobie pytanie, „Czy jestem konsekwentny wobec siebie? Czy dotrzymuję danych sobie obietnic?” Pracując nad swoim charakterem i konsekwencją wobec siebie łatwiej nam będzie rozumieć potrzebę stałości i bycia konsekwentnym wobec zachowań dziecka będącego pod naszym bezpośrednim wpływem wychowawczym.

Janusz Korczak powiedział, że „nie ma dzieci- są tylko ludzie”. Ten cytat uświadamia nam, że dziecko ma takie same prawa i obowiązki w pewnych kwestiach, jak dorośli. Uważam, że ponoszenie konsekwencji za swoje działania jest jedną z tych kwestii. Dziecko jest istotą, która nie ma takiej wiedzy o świecie, jak dorosły opiekun. Łatwo ulega chwilowym zachciankom, bywa impulsywne, kieruje się często emocjami. Naszym zadaniem jest postawienie jasnych oraz stałych granic i wymagań, aby kształtować charakter naszej pociechy.  Dziecko powinno wiedzieć, jakie będą naturalne następstwa jego poczynań: jeśli zepsuje zabawkę- nie będzie jej miało.

Żyjąc w ciągłym pędzie, w ciągłym stresie i napięciu rodzice często są nerwowi, zmęczeni i niecierpliwi. Wystarczy wtedy mały zapalnik, aby napięcie rodzica przeszło na inny tor i odbiło się na dziecku, które w zasadzie nie jest źródłem frustracji rodzica. Takie zachowanie dorosłej,  mądrej i odpowiedzialnej osoby jest niedopuszczalne.  Dorosły człowiek zdaje sobie sprawę ze swoich emocji, dziecko niestety nie. Działając pod wpływem emocji rodzic może ulec pokusie przekroczenia granic w stosunku do stosowania kar wobec dziecka i jego niepożądanych zachowań. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest być spokojnym, cierpliwym i opanowanym po całym dniu pracy, gdy jeszcze w domu czeka na nas wiele obowiązków, a głowę mamy pełną zmartwień i problemów. Jednak pozwalając sobie na emocjonalne wybuchy narażamy siebie na brak autorytetu u dzieci, a także narażamy nasze dzieci na lęk, strach przed naszymi nieprzewidzianymi reakcjami, czy zachowaniami i na życie w ciągłej niepewności.

Konsekwencja w działaniach wychowawczych powinna być poparta przemyślanymi działaniami. Jeśli będziemy konsekwentni w nagradzaniu i karaniu – dziecko ma szansę wypracować prawidłową samoocenę, pozytywne postawy społeczne, samo będzie w przyszłości słowne i uczciwe. Ale czym jest konsekwencja w nagradzaniu i karaniu? Otóż jeśli za to samo przewinienie rodzic jednego dnia surowo ukaże swoją pociechę, mimo, że dzień wcześniej serdecznie śmiał się z tego samego zachowania- dziecko wpadnie w pułapkę niepewności. Nie będzie wiedziało, jakiej reakcji rodzica może się spodziewać, czy zostanie nagrodzone wybuchem radości, czy może wybuchem gniewu. Taka niepewność wzbudza w dziecku brak poczucia stałości, brak poczucia bezpieczeństwa i równowagi. Dlatego ważne jest, aby rodzic sam zastanowił się, co jest dla niego niedopuszczalne i zasługuje na karę, a jakie zachowania będą do zaakceptowania.

Niezwykle istotna jest nagroda, bo jeśli będziemy stosowali wyłącznie kary wobec dziecka- możemy narazić naszą pociechę na niską samoocenę oraz brak wiary we własne możliwości. Najistotniejsza jest stałość w uczuciach. Musimy pamiętać, że nie karzemy dziecka, ale jego złe, niepożądane zachowanie.  Jak to robić? Wyjaśnianie dziecku przyczyny otrzymania kary i poniesienia konsekwencji złego zachowania zaczynajmy od słów pozytywnie określających osobę dziecka: „Kocham cię, ale nie podoba mi się, że…”, „Jesteś wspaniałym dzieckiem, ale nie lubię, kiedy robisz…”. Dziecko otrzymując karę powinno wiedzieć, że jest kochane i akceptowane, a wyłącznie jego działania są nie do przyjęcia przez konsekwentnego rodzica, który jeśli raz powiedział „NIE”, to drugi raz również powie „NIE”.

Jako filary kształtowania osobowości naszych dzieci, musimy być stali, konsekwentni i nieugięci w wytyczaniu mądrych granic nie tylko dzieciom, ale  i sobie. Dzieci obserwują nasze zachowania i na ich podstawie również uczą się postępowania. Jeśli rodzic łamie przepisy drogowe, to czy dziecko nie będzie tego robić? Jeśli nagradzamy dziecko- a zachęcam, aby robić to jak najczęściej wzmacniając pozytywne zachowania, to również wyjaśniajmy za co jest nagradzane, które zachowanie jest akceptowane i doceniane. Jednak pamiętajmy, aby posługiwać się konkretami. Dla dziecka hasło „Byłeś grzeczny” nie wiele mówi. Natomiast stwierdzenia „Nie rozmawiałeś głośno w kościele podczas mszy, nie kręciłeś się i to mi się podoba”, „podzieliłeś się zabawką z młodszym bratem i to jest dobre” itp. są stwierdzeniami konkretnymi, jasnym i pokazującym dziecku, co jest dobre, a co złe.

Stosując mądre konsekwencje w nagradzaniu i karaniu mamy szansę wychować mądrego, odpowiedzialnego, wrażliwego i dobrego człowieka, który być może w przyszłości będzie filarem dla swoich rodziców w jesieni ich życia.

JAK POMÓC DZIECKU PRZEŁAMAĆ NAJWIĘKSZE LĘKI?

Choć zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudne jest przezwyciężanie naszych fobii, to obawy malców są przez nas lekceważone. Często zmuszamy dziecko, by stawiło czoła temu, co w naszych oczach jest drobiazgiem, podczas gdy u niego rodzi to ogromny strach.

Lęk definiuje się jako „przykry, intensywnie odczuwany stan złego samopoczucia, wywołany niejasnym wrażeniem niesprecyzowanego i bliskiego zagrożenia, wobec którego człowiek czuje się bezbronny i bezsilny”.

Co to oznacza? Dziecko zaczyna się bać, gdy staje wobec sytuacji dla niego trudnej, gdy nie ma na nią wpływu i gdy burzy ona kruche poczucie jego bezpieczeństwa. Najgorsze, co rodzic może w takiej sytuacji zrobić, to bagatelizować problemy, które w jego odczuciu wydają się błahe.

Lekceważenie na pewno nie przyczyni się do poprawy sytuacji, bo zamiast przywrócić zachwianą równowagę, odbierze ostatnie bastiony bezpieczeństwa. Z drugiej strony nadmierna kontrola rodzicielska, zapobiegliwość czy tkliwość także nie są właściwe, bo mogą dziecko utwierdzać w poczuciu zagrożenia, dostarczając potwierdzenia, że niebezpieczeństwo jest realne („przecież skoro mama się boi, to ja tym bardziej powinienem”). Reakcja rodziców powinna być adekwatna do sytuacji, a także uwzględniająca genezę lęków.

ŁAGODNE ZACHĘCANIE
Jeżeli dostrzegasz, że twoja pociecha częściej się wycofuje niż wychodzi z inicjatywą, do nowości podchodzi ostrożnie, a obcych ludzi wita zza twojej nogi, to prawdopodobnie ma temperament, który będzie sprzyjał wysokiej gotowości lękowej. Najlepszą metodą w takim wypadku byłoby łagodne zachęcanie dziecka do podejmowania aktywności i okazywanie dumy i radości za każdym razem, gdy wyraża choćby chęć jej podejmowania.
Jeżeli maluch boi się dołączyć do grupy rówieśników na placu zabaw, to spróbuj dodać mu odwagi, zapewnieniem o tym, że jest bezpieczne. Zastanów się, czy jest jakiś problem, który nie pozwala malcowi działać i rozwiąż go, np. podpowiedz, jak ma się przywitać. Ważne jest, aby nie wywierać presji, lecz naprawdę z wielkim wyczuciem po prostu zachęcać dziecko do aktywności poprzez uwypuklanie dobrych stron, rozwiązanie problemów, czy początkowe towarzyszenie.

Efekt nie przyjdzie z dnia na dzień, ale po pewnym czasie zauważysz, jak niegdyś zalękniony i nieśmiały smyk staje się odważnym i pewnym siebie odkrywcą.

Bodźce nie są odbierane tak samo. Jedni mają niski a inni wysoki próg pobudzenia neuronalnego. Niski może prowadzić do przestymulowania i strachu przed np. hałasem, zimnem, ciepłą wodą, tłumem. W codziennych sytuacjach, dziecko zatyka uszy przy przejeżdżających ciężarówkach, nie odnajduje się w dużej grupie rówieśniczej, bardzo gwałtownie reaguje na podniesiony głos, zauważasz, że długo czeka na wystygnięcie obiadu, a woda w prysznicu jest dla niego zawsze albo zbyt zimna albo już za gorąca.

Radą na takie problemy mogą być zabawy wspomagające integrację sensoryczną. Ćwiczenia tego typu polegają po prostu na doświadczaniu różnego rodzaju kształtów, dźwięków, faktur, konsystencji czy temperatur. Wiele różnych doświadczeń sensorycznych pozwala właściwie dostrzegać podobieństwa i różnice między bodźcami, a także odpowiednio na nie reagować. W przypadku bardziej uciążliwych problemów, warto skorzystać z terapii integracji sensorycznej.

ZADBAJ O SIEBIE
Dzieci do pewnego momentu postrzegają świat przez pryzmat interpretacji dorosłych. Z tego powodu często strach rodziców (który może być nawet nieuświadamiany) staje się przyczyną lęków u dzieci. Jeżeli boisz się pająków, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że przekażesz ten strach dziecku. Wynika to z faktu, że strach, łatwo przenosi się z osoby na osobę. Najściślej ten związek widać w trakcie ciąży i kilka miesięcy po porodzie, gdy maluszki reagują gwałtownie na przestraszenie matki. Można powiedzieć, że nieświadomie kształtuje ona predyspozycje emocjonalne dziecka, poprzez stany, które sama odczuwa.

Z punktu widzenia przetrwania, jest to dla młodego osobnika kluczowe, żeby nauczyć się bać tego, co grozi dorosłym, ale niestety w dzisiejszych czasach przejmowanie obaw rodziców jest raczej zbędnym ciężarem, niż adaptacją. Jeżeli zauważasz, że twoja pociecha kopiuje od ciebie jakieś obawy, np. związane z rozpoczęciem roku szkolnego, to najpierw popracuj nad tym w samotności. Zatroszcz się siebie, zrelaksuj się, przedstaw obawy w sposób racjonalny. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdy ty się uspokoisz, wtedy i twoja latorośl nabierze odwagi.

NIE STRASZ!
Na koniec, absolutnie fundamentalna sprawa. Nigdy, przenigdy dziecka nie strasz. Choćby kusiły cię benefity wychowawcze w postaci unikania strychu przez malca. Okres dzieciństwa i tak jest przepełniony trudnościami z mierzeniem się z niezrozumiałym otoczeniem. Bądź bezpieczną bazą, z której dziecko będzie mogło raźnie odkrywać świat.

„Nie istnieją słowa, które mogłyby opisać mroczne lęki i przeżycia dziecka” – tak pisał Stephen King i myślę, że te słowa powinny nam rodzicom przypominać, że jedną z najgorszych rzeczy, którą możemy zrobić, to bardziej lub mniej świadomie kazać dziecku, aby samotnie musiało się z nimi zmagać.

Jak kochać dziecko?

Każdy z nas kocha swoje dzieci, często mówimy: ja tak je kocham! To dlatego: nie mogę odmówić, … pomogę, …wybaczę, … kupię, … pozwolę na wyjazd, bo tak bardzo prosi, …na kino, …na wyjście do kolegi. Tak często chwalę, że pięknie narysowało, pięknie zrobiło siusiu, pięknie się ubrało, nigdy nie powiem, że coś mi się nie podoba, że może coś zrobić lepiej. Nie powiem, bo dziecku będzie przykro, a ja je tak kocham, niech ma szczęśliwe dzieciństwo!

Można mnożyć przykłady takiego postępowania i tego typu uzasadnień.

Nie mogę odmówić – dziecko mówi: posprzątaj mi w pokoju, kup mi grę komputerową, daj mi pieniądze na dyskotekę, ja chcę całą pomarańcz, inni mają markowe dżinsy, a ja? itd.

W każdym wieku i na każdym poziomie rozwoju dzieci o coś proszą, czegoś chcą, a potem czegoś żądają (nie mają poczucia ani naszych ograniczeń, ani możliwości oraz skutków spełniania wszystkich życzeń).

Co wynika z nadmiernego spełniania żądań?

* Jeżeli dziecko ma spełniane wszystkie prośby i życzenia, to przy odmowie wystąpi rozgoryczenie, często złość, agresja itp., a u dziecka kształtuje się postawa roszczeniowa – ja muszę mieć, mnie się należy . Jednocześnie dziecko, czy młody człowiek nie ma możliwości rozwoju i kształtowania takiego uczucia jak przykrość, że czegoś nie mam, że czegoś mi brakuje – jak taki ktoś może zrozumieć drugiego człowieka, który niewiele ma, albo uczucia ofiary – człowieka, któremu zabrano, wyrwano coś?. Uczymy się przez analogie, to my musimy coś przeżyć, by zrozumieć i brać pod uwagę uczucia drugiego człowieka! To my musimy mieć odpowiednią ilość doświadczeń, aby umieć żyć wśród innych!

Pomogę mu, jeszcze jest takie małe, jeszcze namęczy się dość w życiu:karmię dziecko roczne (mimo, że samo chce próbować jeść), bo malutkie; karmię dwuletnie, bo nie umie jeszcze jeść (a kiedy i jak miało się nauczyć?); karmię trzy, cztero, pięcioletnie, bo się złości, że mu wychodzi gorzej niż rówieśnikom w przedszkolu (i w ogóle do przedszkola nie chce chodzić, bo dzieci śmieją się z niego i dokuczają, że nie potrafi samo zjeść, ubrać się, samodzielnie skorzystać z łazienki itp.).

* Nasza niewłaściwa miłość sprawia, że dziecko czuje się gorsze od innych, jest niesamodzielne, zaczyna kształtować się lęk przed nową sytuacją i powstaje niska samoocena – jestem gorszy. Jeżeli tego typu sytuacja przedłuża się i przenosi na inne dziedziny życia, to dziecko w ogóle nie potrafi nie tylko wykonywać wielu czynności, ale także nie potrafi podjąć samodzielnie decyzji, często nawet nie próbuje!

Ja ją tak kocham, że… każdego dnia „gotuję dla niej najmniej trzy, a często cztery zupki i ona wybiera, którą zje, ona ma taki słaby apetyt. Poje trochę jednej zupki, potem ze trzy łyżeczki drugiej, ze dwie czekoladki, banana….to przecież niedużo, jak dla dwuletniej dziewczynki, prawda?”. Jest to fragment autentycznej rozmowy z matką dziecka, dodać należy, że dziecko nigdy nie je siedząc przy stole ale biega po pokoju, a matka z łyżką za nią (pozostałe zupy wylewane są do zlewu, zupy są miksowane, bo może się przecież zakrztusić ). Dziecko samo decyduje, w co mama je ubierze ( jak ma ochotę na letnie ubrania, a jest zima, to wtedy nie wychodzi się na dwór, a w domu włączane jest dodatkowe ogrzewanie). Matka wielokrotnie powtarza, że zrobi wszystko, co dziecko chce, bo je tak bardzo kocha.

* Jeżeli dziecko nie ma możliwości odczucia głodu, to nie będzie umiało poprosić, jak naprawdę będzie głodne, dziecko nie potrafi gryźć (co będzie, gdy pójdzie do przedszkola i nie poradzi sobie z siedzeniem przy stole, z jedzeniem tylko jednej zupy, a co będzie z brakiem umiejętności gryzienia?). „Ułatwiając” pozornie dziecku życie, matka to życie tak naprawdę utrudnia!

* Jeżeli dziecko nie je różnych potraw, nie siedzi z innymi przy stole, to w jaki sposób nauczy się różnych form zachowania, jak nauczy się form grzecznościowych, jak może odczuć przyjazną rodzinną atmosferę, żarty, rozmowy – jest pozbawione ważnych życiowo doświadczeń typu emocjonalnego. Pozbawiamy je także poczucia przynależności do

rodziny ( inne, starsze dziecko wychowywane w podobny sposób mówiło: chyba mnie nie lubią, nigdy z nimi razem nie jem, zawsze mama mi szykuje najpierw i jak zjem, to wtedy wszyscy jedzą, bo ja mam takie dobre, takie jak lubię, a oni takie jakieś….).

Wzorce wyniesione z tak prowadzonego domu nie ułatwią potem budowy własnego życia i własnej rodziny.

Zawsze je chwalę, nie mówię, że coś jest nie tak….Wiele dzieci tak wychowywanych było pacjentami poradni psychologicznych z powodu niskiej samooceny ( inni to robią lepiej, a ja nie potrafię) lub samooceny nie adekwatnie zawyżonej (ja ładniej potrafię, ale mi się nie chce; ja najlepiej to umiem kolorować, ale te kredki są złe; ja dobrze to umiem, ale kolega mi zawsze przeszkadza itp.).

* Dziecku nadmiernie chwalonemu nie przekazujemy informacji o standardach, wymaganym poziomie prac, czy umiejętności. Czuje się więc gorsze, poniżone, gdy w nowym środowisku nie jest najlepsze, gdy jego rysunki nie wiszą na wystawie, gdy je porównuje z pracami innych dzieci.

* Dziecku nadmiernie chwalonemu „nie podwyższa się poprzeczki”, dziecko poprzestaje na tym poziomie, na którym łatwo funkcjonuje, nie uczy się pokonywania trudności!

Zaczyna ono ich unikać, nie chce chodzić do przedszkola, bo nie umiem rysować, nie chce chodzić do szkoły, bo nie umiem pisać, czytać, liczyć, bo nie umiem dostawać słoneczka w zeszycie itp. Poprzestaje na minimum wysiłku i całe życie jest nieszczęśliwe, nie zna swoich możliwości, wycofuje się z aktywności (brak umiejętności pokonywania trudności wywołuje stałe poczucie lęku, sprzyja więc potrzebie obniżania lęku)

* Dzieci nadmiernie chwalone są bezkrytyczne wobec siebie, mają poczucie, że są lepsze od innych dzieci lub ludzi, mają tendencje do poniżania innych, dokuczania im. Jako osoby dorosłe nie znoszą żadnej krytyki, a osoby krytykujące stają się osobistymi wrogami.

Do świąt mamy jeszcze kilka dni...

W wielu domach już czuć gorączkową atmosferę przygotowań. Jednak czy myślałaś/eś w kontekście świąt o swoim dziecku? Nie tylko o prezencie, natomiast w szerszej perspektywie. Nie? No to zastanówmy się razem:

JAK ZMARNOWAĆ DZIECKU ŚWIĘTA:

  1. Nie miejcie czasu dla dziecka. W każdej wolnej chwili dajcie się pochłonąć przedświątecznym obowiązkom. Sprzątajcie, popędzajcie, róbcie zakupy, gotujcie, pieczcie! Świąteczna atmosfera? Kto by miał na nią czas???
  2. Wciąż powtarzaj: nie przeszkadzaj! To że nie macie czasu dla dziecka ustaliliśmy w punkcie poprzednim. Ale skoro pomóc nie może, to niech chociaż nie przeszkadza! Wspólne przygotowywanie potraw? Pomoc przy sprzątaniu? O nie! Musicie wszystko zrobić samemu, szybko, perfekcyjnie.
  3. Zostań na ten świąteczny czas Panią i Panem Perfekcyjnym! Nieważne że dziecko się rozpłacze, ważne że ta bombka ładniej wygląda tam gdzie Ty chciałaś. Własnoręcznie przygotowane ozdoby choinkowe? Te zrobione w przedszkolu? Upchnij gdzieś z tyłu, żeby nie zaburzały wspaniałych i drogich dekoracji. Pierniki koniecznie ozdabiaj, gdy dziecko zaśnie – mniej sprzątania, a i pierniki ładniejsze.
  4. Doprowadź do tego, że dziecko traktuje święta jak ZABAWKOWY KONCERT ŻYCZEŃ. Przecież na rodzinną i ciepłą atmosferę nie macie czasu. Dlatego jedyne co dziecku zostanie z radości świąt, to właśnie prezenty…
  5. Zmuszaj do śpiewania, tańczenia czy recytowania wierszyków. No powiedz Mikołajowi ten wierszyk, co ostatnio w przedszkolu się uczyliście
  6. No i na koniec: po prostu zapomnij co w świętach jest najważniejsze. Obraź się, że dostałaś nie taki prezent jaki chciałaś. Narzekaj ile to się narobiłaś, a nikt nie docenia. Pamiętaj, aby w miarę możliwości było cicho w domu, bo kiedy, jak nie w Święta w SPOKOJU oglądać TV. I padnijcie na twarz ze zmęczenia o 21, gdy skończycie wigilijne posiedzenie.

Uwierz mi, o takich właśnie świętach marzy Wasze dziecko.