W obliczu ostatnich wydarzeń dotyczących ataku Rosji na Ukrainę, wielu rodzicom nasuwa się pytanie: „Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie?”. – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło – mówi psycholożka dziecięca, Katarzyna Babka z poradni PsychoMedic. Rozmawiamy z nią o tym, jak rodzic może podejmować z dzieckiem temat wojny oraz jak pomóc mu z trudnymi emocjami związanymi z tą sytuacją.
Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: – Rozmowy o wojnie nie opierają się dzisiaj na słuchaniu historii naszych babć i dziadków o tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu. Wojna dzieje się teraz, tuż za granicami naszego kraju. W rodzicach pojawiają się zatem wątpliwości: mówić o tej sytuacji czy nie mówić?
Katarzyna Babka, psycholog dziecięcy: – To jest trudne, ale jednak powinni mówić. Dzieci i tak się dowiedzą. Założenie jest takie, że jeżeli to my przekazujemy im tę informację, to mamy jakąkolwiek kontrolę nad tym, jak dziecko będzie ją kojarzyło. Strzępki informacji docierają bowiem do dzieci w każdym momencie dnia: w komunikacji, w radio, w rozmowach. My ich przed tym nie uchronimy. Być może rzeczywiście przekazy o wojnie, tak jak pani powiedziała, zdarzały się w życiu dziecka poprzez historie starszych członków rodziny, ale obraz wojny mógł się pojawiać w życiu dzieci także w znacznie gorszej postaci: w filmach wojennych, być może w grach komputerowych. W takich przypadkach już w ogóle nie mamy kontroli nad tym, jakie wyobrażenia dzieci połączą sobie z informacją o tym, co dzieje się w Ukrainie. Jaki obraz stanie się dla nich wyobrażeniem tego, co dzieje się tuż za naszą granicą. I to, że to my im o tym powiemy, może uchronić je w tym sensie, że przekażemy im tę informację w bezpieczniejszej i mniej zagrażającej formie.
Czy jest jakaś granica wiekowa, do której pod żadnym pozorem nie należy rozpoczynać tego tematu z dzieckiem?
– To jest bardzo indywidualna kwestia. Jeśli mamy wątpliwość, czy dziecko jest odpowiednio dojrzałe do takiej rozmowy, to warto wybadać, co już wie na ten temat. Być może nasz przedszkolak usłyszał, że jest wojna, ale słowo to zna wyłącznie z jakiejś zabawy, a gdy my podejdziemy do tematu na poważnie, z ciężkim kalibrem i naszym dorosłym obrazem wojny, to możemy go po prostu wystraszyć. Dobrze by było zatem najpierw dowiedzieć się, ile dziecko wie i jakie obrazy w jego głowie wiążą się ze słowem „wojna”, jak sobie to wyobraża. To może być punkt wyjścia do takiej rozmowy. Być może starsze dziecko wyobraża sobie wojnę w postaci czołgów na ulicy, a my odniesiemy się do ran i do ofiar, tym samym podsycając jego lęk. Bardzo ważne jest zatem, żeby sprawdzić, z czym podczas takiej rozmowy zastajemy dziecko.
Jak przeprowadzić taką rozmowę z dzieckiem, jeśli na przykład zapyta nas, co dzieje się w Ukrainie?
– Warto sprawdzić skąd to pytanie – co już wie, a czego nie jest pewne. Czy ktoś mówił coś na ten temat, czy może widziało jakieś obrazy lub przekazy w telewizji? Należy mówić przede wszystkim prawdę, ale na poziomie konkretów. Nie robić długich wywodów na temat tego, czym jest wojna, bo wtedy łatwiej jest samemu się zagubić w natłoku przekazywanych informacji. Młodszym dzieciom wystarczy informacja np.: „Jeden kraj zaatakował drugi kraj, bo chce zabrać jego kawałek. Inne kraje, w tym Polska, nie zgadzają się na to i na tym polega ta wojna”. Warto bazować na konkretnym przekazie i przejść do tego, co można zrobić, by odzyskać kontrolę nad tą sytuacją: „Chcemy pomóc Ukrainie i w związku z tym są teraz zbiórki odzieży czy innych potrzebnych rzeczy dla ludzi z tych terenów”. Zbyt długi wywód może spowodować, że powiemy coś, co jeszcze dziecku nie jest potrzebne i może je przestraszyć.
Czyli należy mówić wyłącznie o tym, co już się wydarzyło i nie dzielić się z nim możliwymi konsekwencjami tego, co się teraz dzieje?
– Lepiej tego unikać, ponieważ nie mamy pewności, jak potoczy się ta sytuacja. Po co zatem dokładać dziecku takich kawałków ze swojego lęku? Jeżeli ono jednak się czegoś obawia, to jak najbardziej powinniśmy na to zareagować. I tutaj już w zależności od tego, czego ono się boi – można powiedzieć: „Spokojnie, taki scenariusz nie jest możliwy”, lub „Jest to możliwe, ale gdy tak się stanie, to zareagujemy w taki i taki sposób”, powiedzieć mu, jak rozwiążemy konkretne zagrożenie.
Wojna to skrajne emocje dotyczące przede wszystkim tych, których ona bezpośrednio dotyka, ale również ludzi, którzy ją obserwują. Jak ważny jest w tej rozmowie z dzieckiem aspekt emocjonalny i pytanie go o jego odczucia związane z wojną?
– Przede wszystkim trzeba uważać na to, żeby nie przesadzać. My, dorośli, jesteśmy przyzwyczajeni do pytań typu: „Jak się z tym czujesz?”, „Jak to odbierasz?”. Dla dzieci nie zawsze jest to takie oczywiste. Lepiej jest reagować na to, co one nam mówią i co wyrażają. Chyba że ewidentnie widzimy, że dziecko coś przeżywa, ale tego nie wyraża. Wtedy warto dopytać, ale nie zalewać go pytaniami. Dziecko na poziomie świadomym może nie wiedzieć, jak czuje się z informacją o wojnie. Może odczuwać coś w ciele, ale niekoniecznie być świadomym, co to oznacza – czy jest to lęk, niepokój, czy utrata poczucia bezpieczeństwa.
Powinniśmy być też ostrożni w tej kwestii i nie zadawać pytań: „Czy odczuwasz lęk?”, „Czy po tym, co usłyszałeś, boisz się?”, które mogą poniekąd zasugerować i wywołać pewne emocje?
-Nie powinniśmy sugerować, ale gdy widzimy, że dana emocja ewidentnie występuje, to możemy powiedzieć: „Widzę, że jesteś przestraszony. Może porozmawiamy o tym?”, „Co cię zaniepokoiło?”. Czyli raczej idźmy w stronę dowiadywania się tego, o czym dziecko już wie i co je tak poruszyło. Warto też zwrócić uwagę na to, co dzieci oglądają, czego słuchają. Jeżeli będziemy stosować się do wskazówek, reagować spokojnie i ze zrozumieniem na emocje dziecka, ale jednocześnie będziemy 24 godziny na dobę oglądali serwis informacyjny w tle i przeglądali co chwilę newsy, wymieniali między sobą uwagi na temat sytuacji, to dziecko będzie zbombardowane tym przekazem, co z pewnością nie pomoże. To, co mówimy o pozostawaniu spokojnym nie będzie się pokrywać z naszym zachowaniem. Dzieci, zwłaszcza w momencie niepewności tym bardziej obserwują i nasłuchują, dlatego lepiej kontrolować kanały, którymi docierają informacje o ataku Rosji na Ukrainę.
Dyskusji pomiędzy dorosłymi na temat tej sytuacji nie podejmować zatem w domu w obecności dziecka?
– Taka dyskusja wiąże się często z gdybaniem na temat tego, co może się wydarzyć, z rozważaniem różnorodnych scenariuszy. I o ile robimy to zazwyczaj w celu obniżenia naszego lęku, choć niekoniecznie tak to działa, o tyle dziecko może usłyszeć coś, z czym trudno mu będzie sobie poradzić. Nie warto zatem roztrząsać tego tematu w obecności dziecka, bo ono nie musi uczestniczyć w tej dyskusji.
– Lepiej jest powiedzieć: „Boję się, ale już mniej, bo wiem, co zrobimy, żeby być bezpieczni. Mogę ci o tym opowiedzieć”. Jeżeli się boimy, jesteśmy w napięciu, to dziecko to wyczuje. Dobrze jest zatem to nazwać. Pojawia się bowiem niebezpieczeństwo, że jeżeli będziemy zaprzeczać naszym emocjom, to dziecko wycofa się z rozmowy z nami, a i tak zostanie z tym, czego się boi, ale również z poczuciem osamotnienia w tym strachu lub tego, że rodzice bagatelizują ich emocje i odczucia. Dlatego warto nazywać emocje, ale też pokazywać, jak je regulujemy, np.: „Odczuwam strach, ale jest on już mniejszy, bo ustaliliśmy z mamą/tatą, co będziemy robić, gdy stanie się coś złego”.
– Warto pokazywać, że nawet w tej wydawałoby się całkowicie niezależnej od nas sytuacji, możemy mieć na coś wpływ i małymi krokami odzyskiwać poczucie kontroli. W tej chwili, gdy ta wojna się dzieje, wydaje się, że na nic nie mamy wpływu – pozostaje tylko patrzeć na rozwój wydarzeń. Żeby zniwelować to poczucie warto podjąć działania nawet na małą skalę, ale wspierające poczucie sprawczości, np. biorąc udział w zbiórce czy w inny sposób angażując się w pomoc Ukrainie. Jeśli to jest dla nas ok, jeśli mamy taką możliwość to warto jest w ten właśnie sposób pokazywać, że nie musimy być tylko biernymi odbiorcami napływających informacji, ale możemy również wyjść z inicjatywą i realnie pomóc. Mieć (nawet mały) wpływ na bieg wydarzeń.
Na co należy szczególnie zwrócić uwagę w tym czasie w kontakcie z dzieckiem?
– Emocje, zwłaszcza te związane ze strachem, są bardzo mocno osadzone w ciele. Oprócz rozmów warto zatem położyć nacisk na kontakt cielesny, na zapewnienie fizycznej bliskości i dostępności. Mam tu na myśli chociażby przytulanie, głaskanie. Jeśli dzieci są starsze, można z nimi robić ćwiczenia oddechowe, które je uspokoją. Napięcie często gromadzi się w ciele, więc warto być uważnym na to, czy nasze dziecko nie jest bardziej spięte, zestresowane. Jeżeli ma większą potrzebę przytulania, to po prostu reagujmy na to. Dzieci nie do końca mogą zdawać sobie sprawę, z czego to wynika, ale będą wiedziały, że chcą być blisko mamy lub taty. Zapewnienie tej bliskości i poczucia, że jesteśmy i będziemy przy dziecku, jest niezwykle ważne.