Każdy z nas kocha swoje dzieci, często mówimy: ja tak je kocham! To dlatego: nie mogę odmówić, … pomogę, …wybaczę, … kupię, … pozwolę na wyjazd, bo tak bardzo prosi, …na kino, …na wyjście do kolegi. Tak często chwalę, że pięknie narysowało, pięknie zrobiło siusiu, pięknie się ubrało, nigdy nie powiem, że coś mi się nie podoba, że może coś zrobić lepiej. Nie powiem, bo dziecku będzie przykro, a ja je tak kocham, niech ma szczęśliwe dzieciństwo!
Można mnożyć przykłady takiego postępowania i tego typu uzasadnień.
Nie mogę odmówić – dziecko mówi: posprzątaj mi w pokoju, kup mi grę komputerową, daj mi pieniądze na dyskotekę, ja chcę całą pomarańcz, inni mają markowe dżinsy, a ja? itd.
W każdym wieku i na każdym poziomie rozwoju dzieci o coś proszą, czegoś chcą, a potem czegoś żądają (nie mają poczucia ani naszych ograniczeń, ani możliwości oraz skutków spełniania wszystkich życzeń).
Co wynika z nadmiernego spełniania żądań?
* Jeżeli dziecko ma spełniane wszystkie prośby i życzenia, to przy odmowie wystąpi rozgoryczenie, często złość, agresja itp., a u dziecka kształtuje się postawa roszczeniowa – ja muszę mieć, mnie się należy . Jednocześnie dziecko, czy młody człowiek nie ma możliwości rozwoju i kształtowania takiego uczucia jak przykrość, że czegoś nie mam, że czegoś mi brakuje – jak taki ktoś może zrozumieć drugiego człowieka, który niewiele ma, albo uczucia ofiary – człowieka, któremu zabrano, wyrwano coś?. Uczymy się przez analogie, to my musimy coś przeżyć, by zrozumieć i brać pod uwagę uczucia drugiego człowieka! To my musimy mieć odpowiednią ilość doświadczeń, aby umieć żyć wśród innych!
Pomogę mu, jeszcze jest takie małe, jeszcze namęczy się dość w życiu:karmię dziecko roczne (mimo, że samo chce próbować jeść), bo malutkie; karmię dwuletnie, bo nie umie jeszcze jeść (a kiedy i jak miało się nauczyć?); karmię trzy, cztero, pięcioletnie, bo się złości, że mu wychodzi gorzej niż rówieśnikom w przedszkolu (i w ogóle do przedszkola nie chce chodzić, bo dzieci śmieją się z niego i dokuczają, że nie potrafi samo zjeść, ubrać się, samodzielnie skorzystać z łazienki itp.).
* Nasza niewłaściwa miłość sprawia, że dziecko czuje się gorsze od innych, jest niesamodzielne, zaczyna kształtować się lęk przed nową sytuacją i powstaje niska samoocena – jestem gorszy. Jeżeli tego typu sytuacja przedłuża się i przenosi na inne dziedziny życia, to dziecko w ogóle nie potrafi nie tylko wykonywać wielu czynności, ale także nie potrafi podjąć samodzielnie decyzji, często nawet nie próbuje!
Ja ją tak kocham, że… każdego dnia „gotuję dla niej najmniej trzy, a często cztery zupki i ona wybiera, którą zje, ona ma taki słaby apetyt. Poje trochę jednej zupki, potem ze trzy łyżeczki drugiej, ze dwie czekoladki, banana….to przecież niedużo, jak dla dwuletniej dziewczynki, prawda?”. Jest to fragment autentycznej rozmowy z matką dziecka, dodać należy, że dziecko nigdy nie je siedząc przy stole ale biega po pokoju, a matka z łyżką za nią (pozostałe zupy wylewane są do zlewu, zupy są miksowane, bo może się przecież zakrztusić ). Dziecko samo decyduje, w co mama je ubierze ( jak ma ochotę na letnie ubrania, a jest zima, to wtedy nie wychodzi się na dwór, a w domu włączane jest dodatkowe ogrzewanie). Matka wielokrotnie powtarza, że zrobi wszystko, co dziecko chce, bo je tak bardzo kocha.
* Jeżeli dziecko nie ma możliwości odczucia głodu, to nie będzie umiało poprosić, jak naprawdę będzie głodne, dziecko nie potrafi gryźć (co będzie, gdy pójdzie do przedszkola i nie poradzi sobie z siedzeniem przy stole, z jedzeniem tylko jednej zupy, a co będzie z brakiem umiejętności gryzienia?). „Ułatwiając” pozornie dziecku życie, matka to życie tak naprawdę utrudnia!
* Jeżeli dziecko nie je różnych potraw, nie siedzi z innymi przy stole, to w jaki sposób nauczy się różnych form zachowania, jak nauczy się form grzecznościowych, jak może odczuć przyjazną rodzinną atmosferę, żarty, rozmowy – jest pozbawione ważnych życiowo doświadczeń typu emocjonalnego. Pozbawiamy je także poczucia przynależności do
rodziny ( inne, starsze dziecko wychowywane w podobny sposób mówiło: chyba mnie nie lubią, nigdy z nimi razem nie jem, zawsze mama mi szykuje najpierw i jak zjem, to wtedy wszyscy jedzą, bo ja mam takie dobre, takie jak lubię, a oni takie jakieś….).
Wzorce wyniesione z tak prowadzonego domu nie ułatwią potem budowy własnego życia i własnej rodziny.
Zawsze je chwalę, nie mówię, że coś jest nie tak….Wiele dzieci tak wychowywanych było pacjentami poradni psychologicznych z powodu niskiej samooceny ( inni to robią lepiej, a ja nie potrafię) lub samooceny nie adekwatnie zawyżonej (ja ładniej potrafię, ale mi się nie chce; ja najlepiej to umiem kolorować, ale te kredki są złe; ja dobrze to umiem, ale kolega mi zawsze przeszkadza itp.).
* Dziecku nadmiernie chwalonemu nie przekazujemy informacji o standardach, wymaganym poziomie prac, czy umiejętności. Czuje się więc gorsze, poniżone, gdy w nowym środowisku nie jest najlepsze, gdy jego rysunki nie wiszą na wystawie, gdy je porównuje z pracami innych dzieci.
* Dziecku nadmiernie chwalonemu „nie podwyższa się poprzeczki”, dziecko poprzestaje na tym poziomie, na którym łatwo funkcjonuje, nie uczy się pokonywania trudności!
Zaczyna ono ich unikać, nie chce chodzić do przedszkola, bo nie umiem rysować, nie chce chodzić do szkoły, bo nie umiem pisać, czytać, liczyć, bo nie umiem dostawać słoneczka w zeszycie itp. Poprzestaje na minimum wysiłku i całe życie jest nieszczęśliwe, nie zna swoich możliwości, wycofuje się z aktywności (brak umiejętności pokonywania trudności wywołuje stałe poczucie lęku, sprzyja więc potrzebie obniżania lęku)
* Dzieci nadmiernie chwalone są bezkrytyczne wobec siebie, mają poczucie, że są lepsze od innych dzieci lub ludzi, mają tendencje do poniżania innych, dokuczania im. Jako osoby dorosłe nie znoszą żadnej krytyki, a osoby krytykujące stają się osobistymi wrogami.